Poważnymi zatruciami kończą się ostatnio dla psów i kotów niewinne spacery po osiedlach. Wszystko przez chemikalia, którymi administratorzy zwalczają chwasty z obrzeży chodników. Zwierzęta narażone są nawet na trwały uszczerbek na zdrowiu
Czasem objawem są wymioty i gorsze samopoczucie, które przechodzi. Jednak czasem konieczna jest hospitalizacja – mówi Robert Kraczkowski z lecznicy dla zwierząt Chiron-Vet. Do gabinetów przy ul. Szmaragdowej trafiło w tym roku już kilka psów i kotów z objawami zatrucia środkami chwastobójczymi.
Opryski zamiast mechanicznego usuwania chwastów coraz częściej wybierają administratorzy publicznie dostępnych terenów. Tak, jak choćby trzech miejskich boisk na os. Błonie, w rejonie ul. Husarskiej i Hetmańskiej. Tu ekipy z rozpylaczami pojawiły się wczoraj rano.
– Ci panowie używają środków, które dla zwierząt są szkodliwe – zadzwoniła do nas zaniepokojona Joanna Lipska. – Miesiąc temu w tej samej dzielnicy było sporo podtrutych psów.
– Opryskiwana jest alejka obok boiska, w ten sposób pozbywamy się chwastów – przyznaje Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – To standardowy zabieg z zastosowaniem dopuszczonych do użycia środków. Oprysk wykonywany jest nisko nad ziemią, więc środek nie rozprzestrzenia się, poza tym jest absolutnie bezpieczny i od razu po wyschnięciu nie jest dla nikogo szkodliwy.
Gdy pytamy o nazwę preparatu słyszymy, że to Chwastox. Taką nazwę nosi jednak cała gama środków, a ulotka jednego z nich informuje, że na opryskany teren nie wolno wprowadzać zwierząt przez 21 dni. Dopytujemy więc, który to konkretnie środek. – To jednak nie był Chwastox, tylko Fernando – mówi rzecznik MOSiR. – To środek atestowany i dopuszczony do użytkowania.
Sprawdzamy i tę etykietę. A ta informuje, że na opryskany teren nie wolno wprowadzać zwierząt przez 7 dni. Sęk w tym, że wie o tym osoba trzymająca opakowanie, ale nie wie właściciel psa bawiącego się w opryskanym miejscu. Niektóre administracje ostrzegają o opryskach wieszając ogłoszenia na drzwiach klatek schodowych, ale ktoś, kto na spacer z psem przyjdzie z sąsiedniego osiedla, raczej drzwi do innych bloków nie ogląda.
Najbardziej nieświadome zagrożenia są same zwierzęta. Dla nich taki spacer może się skończyć nawet trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. – Niedawno przyjąłem bardzo zatrutą, starszą kotkę – mówi Kraczkowski. – Sytuacja była fatalna, kotka była hospitalizowana przez 10 dni, ale wyzdrowiała. Wątrobę ma jednak uszkodzoną.
Lekarze weterynarii radzą, by w przypadku podejrzeń, że zwierzę zatruło się środkami ochrony roślin nie próbować go leczyć na własną rękę.