Już niemal 400 dzieci uchodźców z Ukrainy przyjęły w Lublinie szkoły prowadzone przez miasto. Kilkadziesiąt dzieci trafiło do przedszkoli. Na dziś władze miasta zapowiadają uruchomienie specjalnych oddziałów przygotowawczych
– Przyjechaliśmy z Łucka – mówi pani Tamara, którą w piątkowe popołudnie spotykamy w sekretariacie podstawówki przy ul. Bursztynowej. Przyszła tu pomóc w zapisaniu do czwartej klasy znacznie młodszego od niej brata Jarosława, bo ani on, ani ich mama nie mówią po polsku. Z rodzinnego miasta, leżącego zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy, wyjechali już 24 lutego, gdy Rosjanie ostrzelali Łuck.
– Mama z Jaruskiem chcieli wrócić, ale w piątek Rosjanie znowu zaatakowali Łuck. Pomyśleliśmy, że nie ma innego wyjścia i poszliśmy szukać szkoły – opowiada pani Tamara. – Chodziliśmy po osiedlu i trafiliśmy tutaj.
Tutaj, czyli przy Bursztynowej, znalazło się sporo miejsc dla uchodźców z Ukrainy. – Mamy ich około czterdzieściorga – mówi nam Marek Krukowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 51. Rozmawiamy z nim przez telefon, jeszcze przed wizytą w szkole. Dyrektor akurat jest na spotkaniu w Ratuszu. – W czwartek miałem trzydzieścioro takich dzieci, przed wyjściem do Ratusza zdążyłem przyjąć dziewięć, a wiem, że w sekretariacie czekały już kolejne mamy.
– Dla mnie kluczem jest rok urodzenia i krótka rozmowa w celu rozpoznania umiejętności dziecka. Określamy też poziom znajomości języka, żeby zdecydować, czy skierować dziecko do klasy, w której są już inne ukraińskie dzieci – wyjaśnia nam dyrektor Krukowski. – Zdecydowana większość tych dzieci po polsku nie umie nic lub prawie nic. Ale są też takie, które ciut rozumieją. Z mówieniem jest trochę gorzej.
Oczywiście bez znajomości języka trudno mówić o skutecznym przyswajaniu wiedzy przekazywanej po polsku. – Ale teraz asymilacja tych dzieci jest znacznie ważniejsza niż to, czego się nauczą – mówi Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina. – Asymilacja takiego dziecka w ogólnodostępnej klasie trwa miesiąc. Po tym czasie zaczyna się otwierać i mówić w nowym języku. Zresztą nauka języka jest szybsza w ogólnodostępnej klasie, bo dziecko chłonie go także od rówieśników.
Na takich zasadach do lubelskich placówek oświatowych uczęszcza już kilkaset dzieci uchodźców z Ukrainy. – Mamy 68 dzieci w przedszkolach, 364 w szkołach podstawowych, 13 w liceach i 2 w technikach – wylicza Banach. Na poniedziałek zapowiada uruchomienie dwóch oddziałów przygotowawczych, przeznaczonych dla dzieci z Ukrainy, które nie znają języka polskiego.
Zapotrzebowanie na miejsca w szkołach może jeszcze wzrosnąć. Po pierwsze dlatego, że część uchodźców jeszcze nie zakłada posłania tu dziecka do szkoły i wciąż jeszcze wierzy, że szybko wrócą na Ukrainę. Po drugie dlatego, że tuż za naszą wschodnią granicą jest co najmniej milion kolejnych osób, które uciekają przed wojną do Polski.