„Lwów odzyskamy, banderowców ubijemy”. Baner o takiej treści zawisł na trybunach podczas meczu rugby Polska – Ukraina rozgrywanego w sobotę na Arenie Lublin. Mimo polecenia zastępcy prezydenta ochrona odmówiła jego zdjęcia. Zrobiło to dopiero pięć kobiet, które przyszły na mecz kibicować
Dwie płachty z napisem w języku polskim i ukraińskim pojawiły się na trybunach już w pierwszej połowie meczu. – Po konsultacjach telefonicznych z prezydentem Krzysztofem Żukiem podjąłem decyzję o zdjęciu banerów ze skrajnie prawicowymi hasłami nawołującymi do nienawiści – relacjonuje Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina.
Okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Pracownicy agencji ochraniającej mecz weszli do sektora, gdzie wisiały banery i usłyszeli od przebywających tam osób, że jeśli zostaną zdjęte, to ich autorzy będą się bić.
Zastępca prezydenta twierdzi, że za wszelką cenę chciał uniknąć rozwiązania siłowego. Jednak nadal domagał się od pracowników agencji usunięcia obraźliwych haseł. – Ale odmówili tłumacząc, że nie mają gazów łzawiących. Policja nie mogła zaś interweniować, ponieważ nie dostała pisemnego wniosku od firmy ochroniarskiej – mówi Krzysztof Komorski.
Wtedy inicjatywę przejęło pięć kobiet. To właśnie one zdjęły płachty. – Kibice wcale nie byli tak agresywni, jak można się było spodziewać – relacjonuje jedna z nich. – Oczywiście zwyzywali nas od ruskich k....w, ale do bójki się nie rwali – dodaje.
– Po meczu przeprosiliśmy naszych przyjaciół ukraińskich. Wręczyliśmy im prezent, którym było dwóch obejmujących się rugbistów z Polski i Ukrainy – mówi Robert Małolepszy, sekretarz Polskiego Związku Rugby.
Dlaczego dziewczyny zareagowały i wyręczyły ochroniarzy? – Stadion nie jest miejscem, by nawzajem się obrażać. Spodziewałabym się raczej solidarności z krajem, który właśnie stracił kawałek siebie – odpowiada jedna z nich. Dodaje, że cała sytuacja wyglądała jakby lubelskim stadionem rządziła grupa 20-30 osób. – I mogą obrażać, ustalać swoje zasady, a koledzy z firmy ochroniarskiej zdejmą plakietki i pójdą do domu. Trochę wstyd – dodaje.
Organizatorem sobotniego meczu był co prawda Polski Związek Rugby, ale to Arena Lublin wynajęła firmę ochroniarską Impel Security. Z przedstawicielami tej ostatniej nie udało nam się wczoraj skontaktować.
– Apeluję, aby kawałek ścierki z tym oczywiście bulwersującym hasłem, nie przysłonił prawdziwego obrazu tego święta sportu. Na stadionie było z 6-7 tys. osób wzorowo się zachowujących, klaszczących podczas hymnu ukraińskiego czy oklaskujących zawodników z Ukrainy po ich udanych akcjach – dodaje Robert Małolepszy z Polskiego Związku Rugby.