W lubelskiej gazecie z drobnymi ogłoszeniami jest rubryka
„usługi edukacyjne”. A w niej aż 27 anonsów zaczynających się od „Prace magisterskie piszę...”. Ogłoszeniodawcy bez skrupułów podają numery swoich telefonów.
Żeby zamówić pracę, wystarczy jeden telefon. – Za trzy tygodnie? 80 stron? – zapytał „pisarz”. To będzie 1400 zł.
– Jeżeli mam pisać od początku do końca to 16 zł za stronę, jeżeli dostanę pełną bibliografię i materiały, to 12 zł – poinformował nas kolejny „pisarz”.
Zamówienie można złożyć przez Internet. Ale najlepsze jest to, że i piszący, i kupujący są całkowicie bezkarni. – Zdarza się dość często, że student, który ledwo potrafi sklecić dwa zdania, przynosi świetnie napisaną, niemal bezbłędną, pracę. Jak mu udowodnię, że ją kupił? – mówi jeden z profesorów UMCS.
– Widziałam takie ogłoszenia, to zwykłe oszustwo – mówi Beata Górka, rzecznik KUL. – Na tej podstawie ktoś dostaje tytuł magistra, który mu się nie należy.
– Rozmawiałem z prawnikami i wiem jedno: ogłoszenia w prasie są legalne – dodaje prorektor UMCS, Stanisław Chibowski.
To samo mówi rzecznik lubelskiej prokuratury, Andrzej Jeżyński: Ogłoszenia prasowe nie są podstawą do wszczęcia postępowania. Jeżeli prokuratura w Krakowie podjęła się tego, to musiała mieć coś więcej.
Nikt nie przeszkadza ani piszącym, ani kupującym. – Jest nas siedmioro i piszemy prace właściwie na wszystkie kierunki humanistyczne. Nie ma się czego bać – przyznaje Piotrek, członek „spółdzielni magisterskiej”.
Nawet programu komputerowego „Plagiat”. Wyszukuje on pewne zbitki słowne, które pojawiają się w pracy i w dowolnym tekście zamieszczonym w Internecie. W Lublinie sprawdzono już ponad 6 tys. prac. – Ostateczny werdykt należy jednak do promotora – podkreśla dr Andrzej Wodecki, koordynator systemu antyplagiatowego UMCS.
UMCS chce wszystkie sprawdzane prace wprowadzać do własnej bazy danych. Każda następna praca będzie porównywana również z nimi. – To będzie broń przeciwko tym, którzy kupują już gotowe, obronione wcześniej, prace. Być może wkrótce powstanie ogólnopolska baza danych prac magisterskich – dodaje dr Wodecki.
To byłby jakiś bat na leniwych. Teraz student z Lublina może kupić pracę obronioną np. w Poznaniu i spokojnie zanieść ją do swojego promotora. Na obronie jakoś sobie poradzi. •