Co może łączyć doktora Fleischmana, z serialu "Przystanek Alaska” z lubelskim magistratem?
Fleischman po zakończeniu studiów medycznych trafił z Nowego Jorku do zaśnieżonej miejscowości na Alasce. Nie był zachwycony zmianą, ale nie miał wyboru. Studiował za pieniądze mieszkańców stanu i teraz musiał jako lekarz odpracować pożyczkę.
- Podobny pomysł możemy wykorzystać w Lublinie - mówi Piotr Kowalczyk szef klubu radnych PiS. Tłumaczy: Skoro nikt nie chce zostać miejskim architektem to zaproponujmy układ studentom architektury: damy wam przez całe studia 500-600 zł miesięcznego stypendium, a w zamian po zdobyciu dyplomu przez pięć lat będziecie pracowali w Urzędzie Miasta w Wydziale Architektury, Budownictwa i Urbanistyki.
Kowalczyk jeszcze w tym tygodniu złoży interpelację w tej sprawie do prezydenta Adama Wasilewskiego (PO).
Pomysłem nie jest zachwycony Paweł Bryłowski, przewodniczący klubu radnych Platformy i były prezydent. - W wydziale trzeba mieć doświadczonych pracowników, a nie ludzi, którzy dopiero zaczynają pracę i trzeba czasu, żeby się dotarli. Prosiłem prezydenta, żeby nie wysyłał na emeryturę kilkunastu pracowników nie mając nikogo w odwodzie, inna sprawa, że o wychowanie kadr nie dbano od wielu lat - stwierdza Paweł Bryłowski. Radzi żeby poprosić zwolnionych architektów o powrót (jeśli się zgodzą) i jednocześnie pozyskiwać nowych pracowników.
O problemie z architektami pisaliśmy w czerwcu. Mieszkańcy czekają na uzgodnienie warunków zabudowy, których nie ma kto w magistracie podpisać. Kolejki się wydłużają. Brak osób do pracy nad planami zagospodarowania przestrzennego Lublina. Urząd ogłasza kolejne nabory, ale chętnych jak na lekarstwo. Powód jest prosty: samorząd zbyt mało płaci.
- Pewna pani wygrała konkurs, ale chciała 4 tys. zł na rękę. Tyle jej nie mogę zapłacić. Sam zarabiam ze wszystkimi dodatkami 5900 zł. Miasto się rozwija, potrzebuję ok. 30 etatów. W całym wydziale pracuje u nas 66 osób. Dla porównania we Wrocławiu... 250. Pomysł radnego Kowalczyka wygląda na dobry, jeśli nie będzie formalnych przeciwności - ocenia Jacek Gurbiel, szef Wydziału Architektury, Budownictwa i Urbanistyki.
Władze miasta szukają różnych pomysłów. Np. myślą o utworzeniu jednostek budżetowych, w których urzędnicy zarabialiby lepiej niż dotychczas. - Pracownicy dostawaliby podstawowe pensje, a dyrektorzy jednostek mieliby oprócz tego pewną pulę pieniędzy na premie za wyniki - wyjaśniał nam Stanisław Fic, zastępca prezydenta Lublina.
Decyzje, którą drogę wybrać, zapadną w Ratuszu najprawdopodobniej jesienią.