Marek Wojciechowski, student prawa wciąż nie daje znaku życia. W środę w nocy wracał przez Lublin na stancję. Od tamtej pory zaginął po nim wszelki ślad. Po raz ostatni Marka pokazuje monitoring na miasteczku akademickim.
Feralnego dnia Marek był ze swym wujem na piwie w klubie. Mężczyźni rozstali się po północy na ulicy Langiewicza. Student miał wrócić na swą stację przy ulicy Tymiankowej. Miał do pokonania kilka kilometrów. Od tamtej pory nie dał znaku życia.
- Z monitoringu wiemy, że szedł z kurtką przewieszoną na plecaku - mówi ojciec studenta. - Mógł skręcić w Al. Kraśnicką albo ulicę Filaretów.
Marek pochodzi spod Parczewa. W Lublinie studiuje prawo na UMCS. Właśnie z dobrymi wynikami zaliczył sesję zimową. We wtorek wieczorem rozmawiał telefonicznie z rodziną. Ok. 21 wysłał sms-a do kolegi ze stancji. W środę miał zdawać jeszcze język rosyjski. Nie pojawił się na uczelni. Jego telefon był wyłączony. Rodzice zadzwonili na policję.
- Był domatorem, który w piątek zawsze przyjeżdżał do domu - mówi jego ojciec. - Nigdy nie było sytuacji, żeby nie dawał znaku życia. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Zawsze mówił nam o swoich problemach. Razem z rodziną przeszukaliśmy zarośla w pobliżu miasteczka akademickiego. Nie natrafiliśmy jednak na żaden ślad Marka.
Marek Wojciechowski ma 174 cm wzrostu, jest szczupły. W chwili zaginięcia ubrany był w niebieską sportową kurtkę "Olimpus” z białymi wstawkami w rękawach, miał bordową czapkę, ciemno-granatowe dżinsowe spodnie. Niósł plecak.
- Fotografię poszukiwanego mają wszystkie patrole policyjne w Lublinie - mówi Jacek Deptuś z lubelskiej policji.
Policja prosi osoby, które w środę widziały Marka bądź mają informacje o jego losie, o kontakt z Komisariatem IV Policji pod nr tel. 081 532 15 27 lub z pogotowiem policyjnym 997.