Przeprosin podczas obrad sejmiku województwa i na łamach lokalnych mediów oraz wpłaty 10 tys. zł domaga się od radnego Marka Wojciechowskiego marszałek Sławomir Sosnowski (PSL). Chodzi o słowa, jakie polityk PiS wypowiedział pod adresem marszałka podczas wrześniowej sesji.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
W trakcie debaty poświęconej sytuacji w rolnictwie Wojciechowski stwierdził, że Sosnowski wykorzystuje rolników do swojej gry politycznej, a ich zaproszenie na obrady było PR-owskim zabiegiem, mającym przykryć zamieszanie związane z kontrolą Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Urzędzie Marszałkowskim. Radny wyliczał też sprawy, jakie w przeszłości toczyły się przeciwko obecnemu marszałkowi. Wspomniał m.in. o tym, jak w 2012 CBA wystąpiło o jego odwołanie z funkcji wicemarszałka. Według agentów jednocześnie pełnił funkcję członka rady nadzorczej funduszu pożyczkowego Karbona, czym miał naruszyć ustawę antykorupcyjną. – Sprawa oczywiście została zamieciona pod dywan – powiedział Wojciechowski.
Sosnowski już wtedy zapowiedział skierowanie sprawy do sądu dodając, że w tej sprawie zapadł korzystny dla niego wyrok. W ubiegłym tygodniu do Wojciechowskiego dotarło wezwanie do próby ugodowej, która ma odbyć się 22 grudnia.
– Okres przedświąteczny nastraja do gaszenia waśni i sporów. Może wtedy pan radny będzie miał okazję zreflektować się i wycofać te słowa – mówi nam marszałek Sosnowski.
Marek Wojciechowski nie chce komentować sprawy. Zdaniem rzecznika klubu radnych PiS w sejmiku Michała Mulawy, ten pozew to próba zastraszania opozycji i kneblowania ust. – Nie damy się zastraszyć i będziemy dalej pytać i mówić o niewygodnych dla władzy sprawach. Atak na radnego Wojciechowskiego to atak na nas wszystkich i wszyscy będziemy go wspierać – mówi Mulawa.
To nie jedyny prywatny akt oskarżenia, jaki radnemu PiS wytoczył polityk PSL. W październiku pozew przeciwko Wojciechowskiemu i szefowi klubu radnych PiS Andrzejowi Pruszkowskiemu złożył były poseł Henryk Smolarz. Poszło o list otwarty, w którym obaj zarzucili mu wyłudzenie dotacji z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i wykorzystanie swoich powiązań partyjnych z ówczesnym dyrektorem ARiMR. Było to kilka dni po naszym artykule o nieprawidłowościach stwierdzonych w gospodarstwie Smolarza (o sprawie piszemy na str. 1). Postępowanie ugodowe w tej sprawie miało odbyć się 5 grudnia, ale w związku z wypadającą wtedy sesją sejmiku zostało przełożone na 5 stycznia.