Nie koniec udręki samotnych matek. Najpóźniej do dziś miały dostać zasiłki. Już jeden miesiąc przeżyły bez pieniędzy. Czy przetrwają drugi?
Wczoraj przed siedzibą wydziału świadczeń rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przy ul. Glinianej znów były kolejki. Upał, nerwy, przekleństwa. Tłum matek z płaczącymi dziećmi. Kobiety przyszły po zasiłki za maj. Powinny je dostać do dziś, ale urzędnicy nie zdążyli przygotować decyzji. Nie wiadomo więc, kiedy będą pieniądze. Ktoś mówi, że wypłaty przesunięto o kolejny miesiąc, ktoś inny podsuwa do podpisu petycję z żądaniem wypłaty odsetek i odszkodowania.
– W innych gminach, np. w Świdniku czy Kraśniku, za maj już płacili. A w Lublinie urzędnicy traktują nas jak zło konieczne, nawet nie odbierają telefonów – skarżą się kobiety. – Nie mam nawet na lekarstwa – denerwuje się Beata Borek, która przyszła tu z 3-letnim synkiem. Papiery złożyła na początku maja. I nic.
Wczoraj zdesperowane kobiety stały w kolejce do dyrektora MOPR z nadzieją, że pomoże. Ale dyrektor jak zwykle rozkłada ręce. – Na skompletowanie dokumentów, podjęcie decyzji i wypłaty dla ponad 20 tys. uprawnionych mieliśmy miesiąc. Ale zadanie, szczególnie w dużych miastach, okazało się nie do wykonania w wyznaczonym terminie. Do tej pory zdążyliśmy z wypłatami dla ponad połowy uprawnionych i robimy to dalej. Mam nadzieję, że wypłaty za maj skończymy w czerwcu – tłumaczy Kazimierz Mareczka, wicedyrektor MOPR ds. świadczeń rodzinnych.
– To jeden wielki bałagan. Pomiatają nami, nie informują, wypłacają w dowolnej kolejności. Tak nie może być – podsumowała działalność MOPR Maria Kałka.
Biją się o swoje
Od dziś do 20 czerwca podpisy poparcia dla żądań samotnych matek można składać także w naszej redakcji