– Już nie pamiętam, który to był finał, ani na co zbierałam gdy chodziłam z puszką pierwszy raz. Miałam 17 albo 18 lat. Starsza siostra mnie kiedyś wzięła ze sobą i tak mi się spodobało, że od tamtej pory jestem co roku – wspomina pani Agnieszka, która zajmuje się handlem i wychowuje dwójkę dzieci.
Świetnie zna cel tegorocznej zbiórki, bo jej córka miała sepsę więc tym bardziej WOŚP jest dla niej ważny. Jej zwracająca uwagę fryzura była częścią kostiumu, ale przebranie się za kurczaka w tak chłodny dzień było problemem. Efekt i tak został osiągnięty, bo wolontariuszka była widoczna z daleka.
Obok kwestowało rodzeństwo studentów. Pani Adrianna jest młodsza od akcji Owsiaka i zupełnie nieświadomie z niej korzystała, bo jako wcześniak leżała w inkubatorze. Natomiast na sepsę zmarł ojciec jej koleżanki, więc zna rolę jaką odgrywa orkiestra. W tym roku kwestowała po raz czwarty, zawsze zazdrościła starszym koleżankom, że brały udział, w końcu spróbowała sama. Tłumaczy, że wolontariusze mogą brać zaświadczenia i taki dokument dobrze jest widziany na uczelni na przykład przy staraniu się o stypendium.