Zwrotu prawie 3 milionów zł żąda miasto od spółki prowadzącej w Lublinie szkoły „Żak”. Ratusz twierdzi, że spółka niezgodnie z przeznaczeniem wydała większość dotacji przyznanej przez miasto. Ponad milion złotych miało trafić do kieszeni czterech osób
Tak ciężkie zarzuty Ratusz stawia po kontroli, którą przeprowadził w dwóch placówkach: Policealnej Szkole Centrum Nauki i Biznesu „Żak” i Liceum Ogólnokształcącym dla Dorosłych „Żak”. Urząd sprawdzał jak wydawano dotacje przyznane na lata 2014 i 2015. Chodzi o duże pieniądze, bo w tym czasie obie szkoły wydały 4 mln zł przekazane przez miasto. Zdaniem Ratusza większość pieniędzy (2,7 mln zł) trafiła nie tam, gdzie powinna. Gdzie dokładnie?
Półtora miliona złotych miało trafić do firmy KOEDU, która na zlecenie Centrum Nauki i Biznesu „Żak” (łódzkiej spółki prowadzącej obie szkoły) zajmowała się obsługą organizacyjną, administracyjną i kadrową oraz szkolną administracją.
– Kwestionujemy ten wydatek, bo obowiązki powierzone spółce KOEDU pokrywają się z zadaniami pracowników szkoły – mówi Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta. Z tego samego powodu Ratusz podważa kolejny wydatek: 1 mln zł przeznaczony na wynagrodzenia z tytułu umów-zleceń dla czterech członków „Kolegium Dydaktycznego”. Na konta tych osób miała trafić co piąta złotówka przekazana przez miasto w 2014 r. i prawie co trzecia z dotacji na 2015 r.
Rolą „kolegium” było wspomaganie dyrektora szkoły, m.in. w zakresie ewidencji czasu pracy nauczycieli. Tymczasem kontrolerzy nie znaleźli innej ewidencji czasu pracy niż dzienniki, które – jak twierdzi miasto – były prowadzone nierzetelnie i zawierały liczne braki.
Nie tylko te wydatki kwestionuje miasto żądając zwrotu pieniędzy. W wystąpieniu pokontrolnym czytamy również o 137 tys. zł wydanych na wynagrodzenie osoby zajmującej się reklamą szkół, 99 tys. zł premii dla pracowników, 1200 zł wydanych na słodycze do sekretariatu. A nawet o 2207 zł wykorzystanych na przejazdy taksówką, które – jak miał tłumaczyć dyrektor – były „transportem dzienników”.
Po kontroli Urząd Miasta doszedł też do wniosku, że szkoły pobrały od miasta dotację zawyżoną o 177 tys. zł. Chodzi o pieniądze na uczniów, którzy opuścili więcej niż połowę zajęć. Kontrolerzy doszukali się rozbieżności w dokumentacji, a przyglądając się listom obecności stwierdzili, że 6 różnych osób podpisało się tym samym charakterem pisma.
O komentarz poprosiliśmy spółkę prowadzącą skontrolowane szkoły. Dzwoniąc do biura zarządu w Łodzi usłyszeliśmy, że nie ma nikogo, kto może z nami porozmawiać, ale poproszono nas o zostawienie numeru telefonu. Zostawiliśmy, nikt się nie odezwał.