Jeszcze tej jesieni Ratusz chce odłowić i wywieźć z Lublina żyjące w mieście lisy. Urząd już szuka wykonawcy takiej usługi i liczy na to, że akcja uda się bardziej od tej z końca zeszłej zimy. Wtedy to z klatek wyciągnięto kilka kotów, parę psów i tylko jednego lisa.
Na terenie Lublina rozstawione zostaną klatki skonstruowane tak, by zwierzęta mogły do nich wejść, ale nie mogły wyjść. Potem lisy mają być potraktowane środkiem nasennym, a gdy już się obudzą, oczom ich ukaże się las... w pobliżu Nasutowa. –Wszystko ma się odbyć bezkrwawo – zapewnia Wiesław Piątkowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta.
Dlaczego w ogóle lisy miałyby wchodzić do klatek? Domyślić się nietrudno: wewnątrz będą aromatyczne przekąski, w tym „specjalność zakładu”, czyli wnętrzności bażanta. To właśnie łatwy dostęp do pożywienia skłania zwierzęta do przeprowadzki do miast. Lublin nie jest tu żadnym wyjątkiem, a lisy nie są jedynymi zwierzęcymi imigrantami, bo na ulicy można łatwo się natknąć na dzika, zwłaszcza na Sławinie.
Urząd Miasta właśnie ogłosił, że szuka firmy, która zajmie się taką bezkrwawą obławą. Od chętnych wymaga posiadania pięciu wspomnianych klatek, dwóch lekarzy weterynarii, strzelbą do środka usypiającego i jednej osoby, która taką strzelbą ma prawo się posługiwać. Na oferty miasto czeka do piątku. Umowa z wybraną firmą ma obowiązywać do połowy grudnia.
Będzie to już druga w tym roku akcja odłowu lisów zlecana przez miasto. Pierwsza zaczęła się w połowie lutego, kiedy to klatki ustawiano m.in. obok Lubelskiego Klubu Jeździeckiego, na Czubach, Szerokiem i Czechowie. Efekty były marne: koty, psy i raptem jeden lis.
Lutowej akcji nie sprzyjała ciepła pogoda. – Jak jest ciepło, zaczyna się cieczka, a zwierzęta w trakcie rui myślą raczej o czymś innym, niż o pożywieniu – tłumaczyła nam Anna Doraczyńska-Filipczak, lekarz weterynarii, której miasto zleciło odłów lisów. Obie strony doszły do wniosku, że dalsza akcja nie ma sensu i rozwiązały umowę.
Teraz miasto liczy na lepsze efekty. Tyle że lisów do odłowienia może być zdecydowanie mniej, bo widywane są ostatnio coraz rzadziej. – Tendencja jest mocno spadkowa – przyznaje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Od początku roku strażnicy odebrali 145 zgłoszeń o biegających po Lublinie lisach. W trzecim kwartale były tylko 34 takie sygnały. – Z czego większość w lipcu, później mieliśmy już tylko pojedyncze informacje.