W dziesiątkach milionów złotych liczony jest uszczerbek w dochodach Lublina – przyznają władze miasta. Wczoraj prezydent rozliczał się przed radnymi z budżetu za pierwsze półrocze. Z wielu źródeł wpłynęło do budżetu znacznie mniej pieniędzy niż powinno.
Miejskim finansom mocno zaszkodziło wprowadzenie stanu epidemii i związane z nim zamrożenie gospodarki. Niepokojący może być spadek tzw. dochodów własnych miasta. – Przesądzają o samodzielności finansowej jednostki samorządu – wyjaśniała Irena Szumlak, skarbniczka miasta, prezentując przed radnymi sprawozdanie z budżetu Lublina.
Jeśli założymy, że przez pół roku do kasy miasta powinna trafić połowa planowanych dochodów, to w wielu „szufladkach” sporo do tej połowy brakuje. Kwotowo największy jest niedobór wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT), którego część należy się gminie będącej miejscem zamieszkania podatnika. Przez pół roku do budżetu Lublina wpłynęło o 38 mln zł mniej niż spodziewały się władze miasta.
Dotkliwy dla kasy miasta był też ubytek wpływów ze sprzedaży biletów komunikacji miejskiej, bo w kwietniu i maju autobusy i trolejbusy świeciły pustkami. – To były fatalne miesiące – przyznaje Grzegorz Malec, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego. Wpływy z biletów za sześć miesięcy są o 18 mln zł niższe od spodziewanej w tym czasie kwoty.
O 3 mln zł mniejsze od oczekiwanych okazały się półroczne wpływy z podatku od nieruchomości, o 2 mln zł z podatku dochodowego od firm (CIT). Zauważalnie mniej pieniędzy trafiło do kasy miasta ze Strefy Płatnego Parkowania. Chociaż od 1 kwietnia opłaty za postój w ścisłym centrum poszły w górę, to wpływy do budżetu spadły w pierwszym półroczu o 1 mln zł.
Samorząd Lublina dostał również mniej pieniędzy z opłat za pobyt dzieci w przedszkolach oraz żłobkach. W przypadku samych żłobków mowa jest o uszczerbku szacowanym na 537 tys. zł. Taką kwotę podała wczoraj radnym skarbniczka miasta.
Radykalnie spadły wpływy ze sprzedaży miejskich gruntów, bo przez pół roku udało się wykonać zaledwie 4,43 proc. rocznego planu, oraz ze sprzedaży nieruchomości zabudowanych (w sześć miesięcy wykonano jedynie 3,09 proc. planu). Ratusz spodziewa się, że tegoroczne przychody z takich transakcji będą mniejsze od zakładanych o ponad 35 mln zł.
Skarbniczka ma nadzieję, że najbliższe miesiące będą lepsze. – Być może w drugim półroczu ta sytuacja może ulec zmianie – stwierdziła Szumlak.
Z kolei opozycja bije na alarm. – Sytuacja budżetowa zaczyna się robić coraz bardziej dramatyczna – twierdził podczas posiedzenia radny Tomasz Pitucha z opozycyjnego względem prezydenta klubu radnych PiS.
Na alarm nie bije jeszcze Regionalna Izba Obrachunkowa, która opiniowała, jak co roku, prezydenckie rozliczenie z budżetu. Opinia jest pozytywna, a według RIO miejskie finanse były prowadzone prawidłowo.
– Nie ujawniono przekroczeń planu wydatków, ani zaciągania zobowiązań, które stanowiłyby naruszenie dyscypliny finansów publicznych – czytamy w piśmie sygnowanym przez Renatę Giryluk, przewodniczącą składu orzekającego RIO. – Należy jednak uwzględnić spadek dochodów budżetowych będący gospodarczym skutkiem pandemii, co negatywnie wpływa na możliwości finansowe miasta.
Na koniec pierwszego półrocza zadłużenie miasta wynosiło 1 640 828 754 zł.