Miesiąc mogą potrwać utrudnienia w ruchu na al. Witosa, gdzie poniedziałkowa ulewa uszkodziła kanalizację burzową. Część jezdni trzeba było zamknąć, by asfalt nie zapadł się do podziemnej komory. Na kilku innych ulicach MPWiK musi udrożnić studzienki, których kratki pozatykane są liśćmi oraz śmieciami
Poważny problem pojawił się na nisko położonym odcinku jezdni al. Witosa prowadzącej w stronę Felina i Świdnika. Chodzi o fragment drogi między wiaduktem kolejowym a zjazdem w ul. Krańcową. Podczas poniedziałkowej popołudniowo-wieczornej ulewy utworzyło się tu duże rozlewisko.
– W trakcie gwałtownych opadów deszczu uszkodzony został strop komory sieci deszczowej w al. Witosa – przyznaje Magdalena Bożko, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. – Mówiąc obrazowo: duże ciśnienie wody było powodem uszkodzenia żelbetowych elementów stropu. Ta sytuacja jest w stu procentach związana z warunkami atmosferycznymi.
Środkowy pas jezdni w stronę Felina został zamknięty dla kierowców. – Teren jest zabezpieczony, żeby asfalt nie zapadł się do środka – tłumaczy rzeczniczka wodociągów. – Utrudnienia potrwają około 30 dni – informuje Mariusz Szymański, kierownik w firmie iKOM, która odpowiada za oznakowanie rejonu robót. Dlaczego naprawa ma trwać aż miesiąc? – Każda taka komora ma inny kształt. Jesteśmy na etapie zamawiania elementów stropu, a to jednostkowa produkcja. Te elementy będą powstawać na nasze zamówienie. Czekamy na ich dostarczenie przez producenta – wyjaśnia Bożko.
Aleja Witosa nie była jedyną w mieście drogą, która podczas ostatniej ulewy została zalana przez deszczówkę. – Rzeczywiście, po poniedziałkowej ulewie mieliśmy dużo zgłoszeń o zalaniach, zapadnięciach nawierzchni czy niedrożnych wpustach kanalizacji burzowej – przyznaje rzeczniczka. – Po każdym takim zgłoszeniu robimy przegląd. Niezależnie od tego prowadzimy na bieżąco własne przeglądy, robimy je także na zlecenie miasta, które jest właścicielem sieci kanalizacji deszczowej.
Niektóre z rozlewisk były nie do przebrnięcia dla kierowców samochodów osobowych. Takie problemy występowały np. rondzie Berbeckiego, czyli skrzyżowaniu al. Andersa, ul. Lwowskiej i Koryznowej. – Liście niesione przez deszcz zatkały tu cztery wpusty kanalizacji – stwierdza Bożko. Zatkanie kratek studzienek było też powodem powstania bajora na Mełgiewskiej koło wiaduktu kolejowego, zaś na Łęczyńskiej i Piaskowej przepełniły się kanały.
Problem zatkanych studzienek nie został jeszcze rozwiązany. Zwały liści i odpadów oblepiały w środę chociażby wpusty kanalizacji w najniżej położonym odcinku ul. Lubartowskiej, a spływająca tędy woda niejednokrotnie zalewała ostatnio położoną niżej ul. Nowy Plac Targowy.
Tzw. miejskie powodzie, a właśnie z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w poniedziałek, mogą się zdarzać coraz częściej. Przyznają to autorzy „Planu adaptacji Lublina do zmian klimatu”, który został zatwierdzony przez Radę Miasta we wrześniu zeszłego roku.
We wspomnianym dokumencie czytamy, że lubelski system kanalizacji nie zawsze jest wydolny w razie gwałtownych opadów i zdarzają się wtedy podtopienia ulic i budynków, a podatność miasta na nawalne deszcze „jest wysoka”. Dokument wspomina, że przeciążenie sieci podczas „ekstremalnych opadów” zdarza się m.in. w rejonie Głębokiej, Nadbystrzyckiej i ronda na skrzyżowaniu al. Solidarności z al. Kompozytorów Polskich i ul. Lubomelską.
Jako przyczyny podawana jest coraz większa ilość „powierzchni uszczelnionych”, w które deszczówka nie może wsiąkać, brak systemów magazynowania deszczówki oraz zbyt mała liczba podziemnych zbiorników magazynujących deszczówkę w sieci kanalizacyjnej.