Olaf Cirut maluje już pracę, którą będziemy oglądać na ul. Mełgiewskiej. Krakowski artysta wygrał konkurs na mural związany z historią i działalnością Fabryki Samochodów Ciężarowych. Nanosi kolejne elementy rysunku.
– Już w nocy z soboty na niedzielę przyjechałem zobaczyć mur i to, jak tu jest przy sztucznym świetle – mówi artysta. – Pracę zacząłem w niedzielę. Wstaję o godz. 5, około 6.30 jestem ze swoim przenośnym warsztatem na Mełgiewskiej. Pracuję do godz. 20.
W lipcu Centrum Kultury i Rada Dzielnicy Hajdów-Zadębie ogłosili konkurs na mural, który ma przypominać historię FSC, ogromnego zakładu, który przez kilkadziesiąt lat działał w pobliżu. Autorzy nadesłali 12 projektów. Jury przyznało I nagrodę właśnie Olafowi Cirutowi, absolwentowi Wydziału Malarstwa krakowskiej ASP, który tworzy głównie wielkoformatowe malarstwo ścienne.
Zwycięski mural składa się z 12 sekwencji. Pokazuje chronologicznie (począwszy od skrzyżowania ul. Mełgiewskiej z Gospodarczą) dzieje fabryki od zjazdu z taśmy montażowej Gaza 51, przez samochody Lublin do prototypowej wersji Lubo. Wczoraj na murze było widać inżyniera Stanisława Tańskiego, głównego konstruktora samochodów dostawczych marki Żuk i eleganckiego robotnika. Artysta pracował w środę w miejscu, gdzie jego projekt przewiduje kolejkę stojącą do żuka, z którego sprzedawano pieczywo.
Artysta bardzo sobie chwali… ciekawą fakturę ściany oporowej, na której powstaje mural. – Szalunek, który tu jest, staram się wykorzystać, by pokrywał się z fakturą karoserii żuków, które tu będą. Da to bardzo ciekawy efekt – mówi nam Cirut. – Na razie nanoszę rysunek, mam wydruki, których używam jak szablonów. Choć muszę trochę zmodyfikować projekt, mur ma inne wymiary niż podano. Ma 230 cm wysokości, ale nie wszędzie.
Krakowski twórca maluje w Lublinie po raz pierwszy. Ma nadzieję, że do końca tygodnia uda mu się skończyć główny rysunek, a od przyszłego tygodnia pojawi się kolor. Jednak wszystko zależy od pogody. W poniedziałek w czasie burzy artysta ledwo uratował swój warsztat przed zatopieniem.
– Pracuję w słuchawkach, jak operatorzy młotów pneumatycznych, bo bym tu przez tyle godzin oszalał. Takie jest natężenie ruchu – przyznaje Olaf Cirut. – Prowadzę też bardzo miłe rozmowy, a sporo osób tędy przechodzi. Nie pokazuję im projektu, żeby był element zaskoczenia. Zwykle ludzie są zdziwieni, że ktoś wraca w takim kontekście do historii fabryki. Czasami mają prośby, żebym coś umieścił. Jakiś pan opowiadał, że pracował w fabryce i rzucali kamieniami w ZOMO. Zapewniłem, że ten wątek też na muralu będzie.