– Nie wiem, z czego to wynika – zastanawia się Tomasz Kulikowski, dyrektor Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej Prezydenta RP. Rodzina koczująca na klatce schodowej jednego z bloków na Czechowie nie skorzystała z zaproponowanej pomocy
66-letnia Zofia Ibsz i jej 72-letni, chory na białaczkę mąż od ponad dwóch lat mieszkają na klatce schodowej bloku, w którym znajduje się ich byłe mieszkanie. Trafili tam po tym jak – jak twierdzą – zostali oszukani przez firmę oferującą pożyczki-chwilówki. We wrześniu poprosili o pomoc media.
Chwilę wcześniej miasto poinformowało ich, że nie mogą liczyć na lokal socjalny, bo ich dochody są zbyt wysokie. – Pomóżcie nam – prosili. – Trudno tak żyć kątem na klatce. Jesteśmy starszymi, schorowanymi ludźmi. Potrzebujemy własnego kąta.
Nasi Czytelnicy błyskawicznie zaoferowali pomoc. Ibszowie nie zdecydowali się jednak skorzystać z oferty anonimowego darczyńcy, który chciał im opłacać stancję, a zanim ją wynajmie - opłacić hotel.
– Nie zgodzili się też na przeniesienie ich do schroniska i odmówili skorzystania z mieszkania chronionego przy ul. Ametystowej – mówi Magdalena Suduł, rzecznik lubelskiego MOPR. – Pani Ibsz powiedziała wprost, że mąż dorabia na targowisku przy Żelazowej Woli i nie będzie codziennie tak daleko dojeżdżał.
Sytuacją państwa Ibsz zainteresowało się Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej Prezydenta RP.
– W porozumieniu z MOPR przekazałem im ofertę mieszkania – pokoju z aneksem kuchennym na Bazylianówce. Mieli za niego płacić 500 zł. W tej kwocie znajdowały się już wszystkie opłaty – relacjonuje Tomasz Kulikowski. – Państwo Ibsz początkowo się ucieszyli, ale później usłyszałem, że to dla nich za daleko i że przeprowadzka w takie miejsce jest niemożliwa, bo pan Ibsz słabo widzi.
Prezydenccy urzędnicy namawiali bezdomną parę, by przynajmniej zobaczyła jak wygląda oferowany im lokal. – Nie byli tam, bo mieli coś innego do zrobienia – relacjonuje Kulikowski.
Dziś ta oferta jest już nieaktualna. – Właścicielem lokalu była organizacja pozarządowa, która uznała, że skoro ta rodzina nie jest tym mieszkaniem zainteresowana to lepiej przeznaczyć go na pomoc tym, którzy chcą skorzystać – mówi Suduł.
Ibszowie skorzystali za to z darmowych obiadów oferowanych przez MOPR. – W każdej chwili mogą otrzymać też pomoc z parafialnego koła Caritas. Na razie się tam jednak nie zgłosili – dodaje dyrektor Kulikowski. – Ze swojej strony wysłaliśmy też pisma interwencyjne do spółdzielni mieszkaniowej i urzędu miasta oraz prokuratury, która ma sprawdzić powody umorzenia sprawy o ewentualnym popełnieniu oszustwa przy sprzedaży mieszkania. Będziemy na bieżąco monitorować tę sprawę – zapowiada.
Urzędnicy z Lublina, którzy również próbowali pomóc rodzinie nieoficjalnie przyznają, że są zniechęceni. – Powiem wprost: jeśli ktoś jest w potrzebie to nie grymasi tylko łapie każdą okazję żeby zmienić swoje życie – mówi jeden z nich. – Teraz mamy wrażenie, że wszyscy chcący pomóc tylko się napraszają, bo oni sami nie są tą pomocą zainteresowani. Stawianie warunków, że mogą się przeprowadzić tylko na ulicę Żywnego lub Żelazowej Woli jest w tej sytuacji co najmniej dziwne.
– Na razie nie mamy znikąd żadnej pomocy – komentuje Zofia Ibsz. – Ciągle czekamy na jakąś interesującą ofertę mieszkania. Nie możemy spać gdzieś daleko, bo mąż musi dorabiać na targu. Tylko obiady na razie dostaliśmy. Dobre, domowe.