Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego reaguje na ataki na muzea działające na terenach dawnych obozów zagłady. Chodzi m.in. o Państwowe Muzeum na Majdanku, któremu zarzucano brak w oficjalnej nazwie przymiotnika „niemiecki”
Na stronie internetowej resortu pojawił się komunikat dotyczący wybranych muzeów martyrologicznych w Polsce. We wstępie wymienionych jest osiem Pomników Zagłady objętych ustawową ochroną prawną. Wśród nich jest m.in. Państwowe Muzeum na Majdanku, którego – co podkreślono w komunikacie – oficjalna nazwa funkcjonuje od początku jego powołania i wynika z obowiązujących przepisów prawa. Na liście znajdują się także będące oddziałami lubelskiej instytucji byłe niemieckie obozy zagłady w Sobiborze i Bełżcu.
- Wszystkie Pomniki Zagłady używają powszechnie sformułowań „były niemiecki, nazistowski”, „nazistowskie Niemcy”, „niemieckie obozy” itp. Na stronie internetowej każdej z tych placówek jest to dostępna informacja. Nikt z odwiedzających te muzea nie może mieć wątpliwości, kim były ofiary, a kim sprawcy Holocaustu. To właśnie dzięki staraniom tych placówek, a w większości wypadków z ich inicjatywy, rozpoczęło się rugowanie niedookreślonego pojęcia „nazi” z dyskursu publicznego na świecie. To muzea martyrologiczne pierwsze podjęły nierówną walkę z określeniem „polskie obozy śmierci” – czytamy w komunikacie.
Ministerstwo podkreśla także, że w 2012 roku wszystkie te muzea przeniosły swoje strony internetowe na domeny .eu lub .org z domen .pl, aby dodatkowo zminimalizować ryzyko błędnego kojarzenia byłych obozów z Polską.
- Wszystkim pracownikom i dyrektorom muzeów martyrologicznych w Polsce należą się wielkie wyrazy uznania za pełną poświęcenia pracę na rzecz dokumentowania i edukacji o prawdzie nt. Holocaustu. Podczas gdy większość krytyków ich działań ten temat dotyka okazjonalnie, ludzie Ci poświęcają całe swoje życie zawodowe na dawanie świadectwa prawdzie i jednoczesne łagodzenie wszelkich sporów i aktów agresji poprzez rzetelną informację i pracę edukacyjną – informuje resort.
Odpowiedź na zarzuty
Komunikat to głos w burzliwej w ostatnich dniach dyskusji na temat, który poruszano m.in. na antenie TVP Lublin. W poniedziałkowym wydaniu programu „Tu i teraz. Widzę, słucham, pytam” prowadzonym przez dyrektora lubelskiego ośrodka Ryszarda Montusiewicza zaatakowano władze muzeum na Majdanku. Prowadzący za skandal uznał brak w nazwie instytucji określenia „były niemiecki obóz”. Skrytykował też to, że takie informacje nie pojawiają się w wydawanych przez placówkę broszurach.
– Ze zdumieniem zobaczyliśmy, w jaki absurdalny, nieprawdziwy, niedokładny i nienazywający rzeczy po imieniu informowany jest ktoś, kto przyjeżdża, aby to miejsce poznać – mówił Montusiewicz.
Na antenie wojewoda lubelski Przemysław Czarnek zapowiedział, że zaapeluje do ministra kultury o zmianę nazwy muzeum. – Na nazwę, która jednoznacznie mówi o byłym niemieckim obozie koncentracyjnym. Dlatego, że obrazkowo do ludzi trzeba mówić. Oni przez te wszystkie lata zaniedbań przyjęli narrację, która jednocześnie wychodziła z polskojęzycznych gazet. Należy to zmienić – zapowiadał Czarnek.
Pismo do ministra wysłał we wtorek. Zaproponował w nim nazwę: „Państwowe Muzeum Byłego Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady na Majdanku”.
Już po opublikowaniu oświadczenia ministerstwa głos znowu zabrał wojewoda. Nie zmienia swojego stanowiska w sprawie zmiany nazwy Państwowego Muzeum na Majdanku. – Moje intencje są bardzo proste, warto doprecyzować nazwę, żeby chociaż na piśmie oficjalnym pojawiała się również nazwa byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Ja nie widzę w tym żadnych wątpliwości, więc w ogóle się z tego nie wycofuję – mówi Czarnek.
Dodaje, że w piśmie do ministra sugerował rozważenie możliwości zmiany muzeum, a wniosek „nie dotyczył jakichkolwiek pretensji w stosunku do pracowników placówki”. Czarnek podkreślił, że do tej pory nie otrzymał odpowiedzi z ministerstwa.