za zmarłych. Na wszystkich lubelskich cmentarzach.
Obok, przy stoliku, siedzi pani Otylia Szewczyk z Legionu Maryi: - Też zbieramy na pomniki i utrzymanie alejek. Zmieniamy się co dwie godziny, żeby nie pozamarzać.
Gdzieniegdzie słychać narzekania na złodziei: - Wczoraj byliśmy tu z żoną i zostawiliśmy dwa wieńce na grobach - opowiada zdenerwowany pan Robert, lubelski lekarz. - A teraz nie ma po nich nawet śladu.
Większość mieszkańców Lublina korzystała z komunikacji miejskiej. Czy były problemy z dojazdem? Trolejbusów nie brakowało, kursowały także autobusy specjalne, ale zwykłe bardzo rzadko. - Żeby wyjechać z Czechowa musiałem czekać prawie pół godziny. Wiało, lało, a ja mokłam razem z wieńcami - mówi pani Jadwiga, rencistka.
Cmentarz przy ul. Lipowej. Tłumy pojawiają się i znikają. Wszystkiemu winien deszcz.
- Cały kołnierz mam mokry, ale zbiera się dobrze. Będę tu stał, dopóki się nie rozchoruję - mówi Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina. Razem z aktorami, dziennikarzami i ludźmi kultury uczestniczył w XV kweście Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Lublina. Datki zbierało ponad czterdziestu kwestarzy.
- Kto może, wysupłuje pieniążki - opowiada Leszek Mądzik, dyrektor Sceny Plastycznej KUL, który kwestował razem z uczennicą Moniką Flis.
Datki nie były wielkie. Banknoty dziesięciozłotowe wrzucano niezbyt często, jeszcze rzadziej - dwudziestki. Taki banknot włożył do puszki Elżbiety Zdanowicz arcybiskup Józef Życiński.
Kilkadziesiąt osób odpowiedziało na apel Towarzystwa Opieki nad zabytkami w Chełmie i kwestowało na najstarszym w mieście cmentarzu przy ul. Lwowskiej. Do popołudnia największą hojność okazał jeden z chełmskich parlamentarzystów, który na odnowę zabytków przeznaczył 100 zł. W Zamościu nie zapomniano o żadnym z miejsc pamięci, gdzie spoczywają zmarli. Także na mogiłach żołnierzy radzieckich przy Rotundzie ktoś położył wiązanki kwiatów.