Na półkę odłożona została część inwestycji, które miały być wykonane przez miasto za pieniądze z budżetu obywatelskiego. Mieszkańcy, którzy głosowali nad podziałem tego budżetu mogą się czuć zawiedzeni, bo ich zwycięskie głosy nie przyniosły spodziewanych efektów. Jak tłumaczą to władze Lublina?
Jak jest teoretycznie
Wszystkie projekty zgłaszane do budżetu obywatelskiego, zanim zostaną dopuszczone do głosowania, są sprawdzane przez urzędników. Powinni oni ocenić, czy autorzy pomysłu właściwie oszacowali jego koszty i czy mieszczą się one w limitach określonych regulaminem. Badane jest również to, czy projekt jest możliwy do wykonania w ciągu jednego roku, czy inwestycja dotyczy publicznej nieruchomości i czy nie jest to grunt, którego zwrotu mogą zażądać dawni właściciele. Jeżeli wszystko się zgadza, pomysł zostaje dopuszczony do głosowania.
Rzeczywistość skrzeczy
Okazuje się jednak, że nawet zwycięstwo w głosowaniu wcale nie gwarantuje tego, że pomysł zostanie zrealizowany przez miasto.
– Szereg zadań z budżetu obywatelskiego jest niezrealizowanych, czy realizowanych z opóźnieniem, bo są zgłaszane jako projekty „małe”, a później stają się projektami „dużymi” – przekonywał na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta prezydent Krzysztof Żuk, choć zasugerował pośrednio, że wina leży po stronie autorów projektu, a nie urzędników, którzy powinni sprawdzić, czy projekt uda się wykonać za wskazaną kwotę. – Pojawia się podstawowa nieprawidłowość, że na etapie kwalifikacji tych zadań należałoby je zgłosić do puli „dużych” projektów.
Problemy dotyczą nie tylko oszacowania wartości projektów, bo są też inne przeszkody. Poniżej kilka przykładów.
Zwycięskiej sali nie ma
Na półkę odłożona została chociażby budowa sali gimnastycznej dla podstawówki nr 42 przy ul. Rycerskiej. Istniejąca sala ćwiczeń jest za mała do większości gier zespołowych (ma wymiary 12 na 25 m i zaledwie 3,2 m wysokości). Rodzicom uczniów zamarzyła się hala o lekkiej konstrukcji, jej koszt obliczyli na 300 tys. zł. Taką kwotę wpisali do projektu, który pozytywnie przeszedł ocenę, został dopuszczony do głosowania i znalazł się na liście zwycięskich. Mimo to hali jak nie było, tak nie ma.
– Została opracowana koncepcja programowa, według której koszt inwestycji to 4 mln zł, stąd projekt wykracza poza możliwości finansowania z budżetu obywatelskiego – odpisał prezydent Żuk jednemu z mieszkańców dopytujących o tę inwestycję na portalu Facebook. Tłumaczył, że ze względu na niezależne od Ratusza uszczuplenie dochodów miasta, zmuszony jest ciąć wydatki na inwestycje.
Bo miasto straci grunty
Z innego powodu nie powstał chodnik mający prowadzić do plenerowej siłowni przy ul. Kasztelańskiej, zbudowanej już wcześniej za pieniądze z budżetu obywatelskiego. Dawni właściciele upomnieli się o zwrot nieruchomości, na której budowana miała być alejka dla pieszych. Nie jest też wykluczone, że miasto straci także działkę, na której stoją urządzenia do ćwiczeń.
– W przypadku konieczności zwrotu nieruchomości na rzecz byłych właścicieli lub ich spadkobierców siłownia zostanie przeniesiona w inne miejsce – zapowiada w jednym z oficjalnych pism Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina.
Z powodu problemów z nieruchomościami na Sławinie nie powstał park linowy. – Musimy odłożyć go w czasie – czytamy na stronie Ratusza, który tłumaczy, że nie ma możliwości dojazdu do działki, na której miał powstać park linowy.
Z dużej chmury… ani kropli
* Nowe chodniki i schody, trasa biegowa, miejsca do grillowania, wodopój, tor treningowy dla psów i monitoring. To tylko część atrakcji upchniętych w projekcie dotyczącym wąwozu między Czubami a osiedlami LSM. Na wszystko miałoby wystarczyć 1,2 mln zł, ale urzędnicy badający poprawność projektu nie mieli złudzeń, że koszty zmieszczą się w tej kwocie. Co prawda dopuścili pomysł do głosowania, ale z zastrzeżeniem, że zostanie wykonana ta część, na którą wystarczy pieniędzy. Ustalono, że będzie to remont sypiącej się alejki na dnie wąwozu.
Potem okazało się, że funduszy nie wystarczy nawet na alejkę, więc urzędnicy zaproponowali (a autor projektu się na to zgodził), że w zamian wybudowany zostanie chodnik w miejscu wydeptanej ścieżki biegnącej między ogródkami działkowymi w kierunku ul. Armii Krajowej. Ponieważ była to duża zmiana, urzędnicy ogłosili konsultacje z mieszkańcami.
– Ich efektem jest decyzja o budowie chodnika do ul. Armii Krajowej – ogłosił Urząd Miasta. Decyzja jest, chodnika nie ma, a przyszłoroczny budżet, uchwalony 19 grudnia przez Radę Miasta nie wspomina o tej alejce ani słowem.