Środki, które dostają więźniowie od rodzin, lub np. z tytułu renty nie trafiają do nich w całości. Blisko połowa jest przeznaczana na tzw. akumulację.
- W gwarze więziennej nazywa się to "żelazną kasą”. Nikt nie ma prawa ruszyć tych pieniędzy - wyjaśnia Tadeusz Bartnik, dyrektor ZK w Hrubieszowie. - Trafiają na zakładane więźniom książeczki oszczędnościowe PKO BP do momentu aż uzbiera się na nich suma równa dwukrotnej najniższej płacy krajowej. Potem więzień dostaje już wszystkie pieniądze.
"Żelazną kasę” więzień otrzymuje przy wyjściu. - W ten sposób ma zapewnione środki finansowe na pierwsze dni wolności - mówi Stanisław Staszek, z-ca dyrektora Aresztu Śledczego w Lublinie.
W zakładach karnych i aresztach śledczych pieniądze te skrupulatnie, co miesiąc, przesyła się na poszczególne książeczki.
- Ale miesiąc jest długi. Jeżeli jakieś pieniądze znajdą się w ZK na początku miesiąca, można nimi przez jakiś czas dysponować - powiedział nam anonimowy informator, pracownik jednego z zakładów karnych w woj. lubelskim. - Mamy np. jakiegoś dostawcę, któremu jesteśmy dłużni kilka tysięcy i trzeba to uregulować. Więc płacimy z "żelaznej kasy”. A potem pieniądze na książeczkę i tak trafią, najwyżej trochę później. Czasem się tak robi.
- Dysponowanie pieniędzmi więźniów w jakikolwiek sposób jest niedopuszczalne - mówi Jerzy Nikołajew, dyrektor okręgowy służby więziennej w Lublinie. - Natychmiast zbadam sprawę.
- "Żelazna kasa” jest w każdym zakładzie karnym - mówi tymczasem Jerzy Pomiankiewicz, z-ca dyr. ZK w Chełmie. - I przepisy dokładnie regulują co wolno, a czego nie wolno robić z tymi pieniędzmi. Być może ktoś, gdzieś korzysta z tego awaryjnie, ale na pewno nie u nas.
To nie wszystko. Nie każdy więzień spełnia kryteria umożliwiające założenie książeczki oszczędnościowej (np. nie ma dowodu osobistego). Co się dzieje z ich pieniędzmi? W przypadku lubelskiego Aresztu Śledczego trafiają na specjalne konto w jednym z banków. Konto jest nieoprocentowane! W zamian za to bank pobiera mniejsze opłaty za prowadzenie rachunku. Tracą jednak na tym więźniowie, bo nie dostają odsetek za swoje pieniądze, a w przypadku np. pięcioletniej odsiadki nie są to wcale bagatelne sumy. Dodatkowo inflacja zmniejsza realną wartość tych pieniędzy.
- Takie są przepisy - tłumaczy Jerzy Nikołajew. - Pieniądze w tym przypadku lądują na koncie ZK, i nie muszą być oprocentowane. To kwestia konkretnej umowy ZK czy aresztu śledczego z bankiem.
Czy istnieje możliwość korzystania z tych środków przez ZK, np. na pokrycie bieżących wydatków? - Jest to możliwe, ale dość trudne - wyjaśnia nasz informator. - Kontrole mogą szybko wykazać takie nadużycia.