Od kilku lat kwitną już w Warszawie, Krakowie, Gdyni, Gdańsku. Sieją je aktywiści z Włodawy i samorządowcy z Zamościa.
- Temat rzeczywiście w tym roku wystrzelił - przyznaje Maciej Podyma z warszawskiej Fundacji Łąka.
Organizację pozarządową, której głównym celem wprowadzenie do miejskich przestrzeni wiejskich krajobrazów, razem z bratem Karolem założyli w 2014 roku. - Wzorców z zachodu nie brakowało, ale w Polsce na większą skalę tym tematem nie zajmował się nikt - wspomina Maciej.
Sami się zgłaszają
Bracia „prołąkową” kampanię zaczęli od warszawskich urzędników. - Na tym etapie spodziewaliśmy się największego niezrozumienia tematu. Zapraszaliśmy ich na spotkania, staraliśmy się zarazić tematem - opowiada Podyma.
Pomysł chwycił. Łąk z każdym rokiem przybywa.
- Mury zostały przebite. Dziś są pytania tylko o to czemu tych łąk w mieście tak mało. A poszczególne dzielnice Warszawy same się do nas zgłaszają.
Fundacja Łąka to dobry adres dla tych, którzy nie wiedza jak szybko (i możliwie najtaniej) kawałek zaniedbanego miejskiego zamienić w pachnący i kolorowy raj dla dzikich owadów.
- Zgłaszają się do nas nie tylko urzędnicy, ale też osoby prywatne po rady czy pomoc w doborze nasion. Z przyjemnością pomagamy - mówi Maciej Podyma.
Prezydent na łące
Na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi na równo wygrabionej czarnej ziemi, która za kilka tygodni buchnie kolorami dzikich kwiatów, fotografuje się prezydent Katowic (powstaje tam Łąka Centralna).
- Łąki nie potrzebują pestycydów, podlewania i koszenia. Korzysta na tym nie tylko budżet miasta, ale też środowisko - przekonuje na swojej oficjalnej stronie internetowej Urząd Miasta Zamość (pierwszą łąkę przy ul. Łukasińskiego 2E wysiały przedszkolaki i uczniowie zamojskich szkół).
A prezydent Lublina pyta na Facebooku mieszkańców, gdzie jeszcze warto posiać kolorowe dzikie kwiaty. Bo jedna miejska łąka już jest: na skrzyżowaniu ul. Bernardyńskiej i Wyszyńskiego. Pomysł Eweliny Kruszyńskiej z Warsztatów Kultury to jedna z najlepszych realizacji I edycji Zielonego Budżetu.
- Urocza oaza przyrody w środku miasta bardzo się wszystkim podobała. Będą kolejne - zapowiada prezydent Krzysztof Żuk.
Pod postem z 24 marca kilkanaście komentarzy. Dyskusję zdominowali obrońcy Górek Czechowskich (przypominają, że właśnie tam rosną najpiękniejsze dzikie łąki w mieście), ale jest też kilka konkretnych lokalizacji.
- Analizujemy te i inne lokalizacje, ale jeszcze nic nie zostało wybrane - informuje Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego lubelskiego Ratusza. - To wciąż etap rozeznania.
W Lublinie to „trudny temat”
Łąki w Lublinie już w 2014 roku zapowiadała Hanna Pawlikowska jak tylko objęła stanowisko Miejskiego Architekta Zieleni w lubelskim ratuszu.
Przez długi czas nic jednak się w tej sprawie nie działo. Powód? Łąki pięknie wyglądają, ale wcale nie od chwili gdy stopnieje śnieg aż do później jesieni. Zanim kwiaty wyrosną, przez kilka tygodni zamiast trawnika jest pas czarnej ziemi. Późną jesienią, gdy łąka się wysieje i pora ją skosić, też to najlepiej nie wygląda.
Poza tym, gdy zbyt długo nikt nie zjawia się z kosiarką, w Biurze Miejskiego Architekta Zieleni rozdzwaniają się telefony. Bo jeśli teren nie jest koszony to znaczy, że jest zaniedbany. - Łąki to trudny temat - przyznają urzędnicy.
Przekonała sąsiadów. Będzie łąka
Za kilka tygodni łąka zakwitnie pod blokiem przy ul. Jana Pawła II 33 we Włodawie.
- Latem, po skoszeniu, ten trawnik wygląda jak przysłowiowe klepisko - mówi Edyta Gałan. - Stąd wziął się nasz pomysł na urządzenie tam kwietnej łąki. Wiem, że w kraju to coraz bardziej popularne rozwiązanie.
Pani Edyta do pomysłu, by po południowej stronie budynku tradycyjny trawnik zastąpić łąką, przekonała sąsiadów i prezesa Włodawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Kilkanaście arów zostało już obsiane i ogrodzone (by nikt nie rozpędził się tu z kosiarką).
- Liczymy, że kiedy nasza łąka rozkwitnie, szybko znajdziemy naśladowców - mówi włodawianka.
A prezes WSM, nie ukrywa, że liczy się też to, że kwietne łąki kosi się najwyżej raz w sezonie. Dla spółdzielni oznacza to więc spore oszczędności.
Łąka na EXPO i walce ze smogiem
- Cały czas składamy wnioski o dofinansowania - mówi prezes Fundacji Łąka, której zespół liczy obecnie pięć osób. - Chcemy być na przykład na EXPO 2024 w Łodzi. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy.
Pomysł braci Podymów na łódzkie EXPO to naturalne ogrody i - oczywiście - łąki. - Marzy nam się centrum dzikich kwiatów. Wszyscy producenci nasion z Europy w jednym pawilonie.
Kolejny pomysł to centra produkujące nasiona działające na zasadzie franczyzy społecznej. - Byłyby prowadzone razem ze Stowarzyszeniem Monar. Mamy już dwie lokalizacje. Ośrodki mieszczą się w byłych PGR-ach, więc jest tam wszystko co potrzeba: dużo ziemi i rąk do pracy. Złożyliśmy już wniosek w tej sprawie do Ministerstwa Pracy.
I jeszcze coś.
- To będzie hit! - nie ma wątpliwości Macie Podyma. - Wyspecjalizowana w łapaniu szkodliwych pyłów mieszanka antysmogowa.
Naukowiec, który zajmuje się tematem, już jest. Potrzeba jeszcze tylko pieniędzy. I czasu. Podyma szacuje, że jeśli uda się uzyskać na ten projekt dofinansowanie, to badania terenowe zajmą około dwóch lat.
(BAR)