Rozmowa dnia z Arturem Kalickim, dziennikarzem Telewizji Lublin, a od wczoraj prezenterem w telewizyjnej Jedynce
- Nie miałem jeszcze czasu na zastanawianie się nad tym, bo wszystko działo się bardzo szybko. Przyjechałem do Warszawy w niedzielę. Przez cały poniedziałek obserwowałem prowadzącego tego dnia Wiadomości Marcina Leśkiewicza, a wczoraj skoro świt sam musiałem brać się do roboty. Pierwszy serwis w "Kawie czy herbacie?” przeczytałem o 6.30 rano. Potem były kolejne. A o 11.55 zasiadłem w studiu głównych "Wiadomości”.
• Była trema?
- Nazwałbym to raczej emocjami. Nowe środowisko, nowi ludzie, nowe studio, nowe oprogramowanie. I nagle musiałem się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Zmiana otoczenia zawsze wpływa na wzrost adrenaliny.
• Jak trafił pan do Wiadomości?
- Jesienią były oceniane wszystkie programy informacyjne regionalnych ośrodków TVP. Specjalne jury przyznawało punkty w różnych kategoriach. Co ciekawe, wśród nich nie było prezenterów. Ale tak się złożyło, że w końcowym raporcie o Panoramie Lubelskiej znalazło się też kilka miłych słów o mnie. Niedługo później na rozmowę zaprosił mnie dyrektor Wiadomości. A tuż przez Nowym Rokiem zadzwonił i powiedział, ze znalazłem się w grafiku na koniec stycznia.
• Czy to znaczy, że nie zobaczymy
już pana w lubelskiej telewizji?
- Ależ skąd. W czwartek zostaną ocenione moje pierwsze dni w nowym miejscu. Od tego zależy, czy będę dalej prowadził Wiadomości. Gdyby się udało, raz w miesiącu będę miał w Warszawie tygodniowe dyżury. W pozostałe dni będą mnie mogli oglądać widzowie Telewizji Lublin.
Zobacz jak Artur Kalicki prowadzi Wiadomości