Nie sto, lecz kilkaset zł kosztuje jeden proces i nie chuligani, lecz pijani kierowcy są główną klientelą sądów 24-godzinnych.
- Najwięcej spraw dotyczy nietrzeźwych kierowców - mówi sędzia Aleksandra Majcher-Dzik z wydziału grodzkiego Sądu Rejonowego w Lublinie. - Trafiają też oskarżeni o znieważenie policjantów.
Podobne proporcje utrzymują się w sądach innych miast naszego regionu. Czynów chuligańskich, które miały być ściganie w przyspieszonym trybie, jest bardzo mało.
- Bo nie było dotąd jakiś masowych zakłóceń porządku - tłumaczy to Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Śledczy, którzy prowadzą postępowania nic złego o trybie przyspieszonym nie powiedzą. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie wyliczają koszty, które idą z kieszeni podatnika na osądzenie przestępcy. Poprzednio postępowanie dotyczące pijanego kierowcy kosztowało nieco ponad 100 zł.
- Składał się na to koszt badania alkomatem, uzyskanie danych o karalności i ryczałty za wysłanie pism - wylicza jeden z prokuratorów. - Teraz dochodzi do tego 360 zł wynagrodzenia dla adwokata, którego musi mieć każdy oskarżony w tym trybie, no i koszty konwojowania z komendy policji do prokuratury i sądu.
Najwięcej płacą komendy, które nie mają u siebie izb zatrzymań. Pijany kierowca złapany przez policję w Kraśniku trafia do izby w Opolu Lubelskim bądź Janowie. Policjanci zostawiają go, by wytrzeźwiał i wracają do siebie. Po kilkunastu godzinach muszą po niego wrócić. W sumie to ponad 100 km.
Z Radzynia Podlaskiego policjanci muszą wozić zatrzymanych do Łukowa, Parczewa, Lubartowa i Białej Podlaskiej. W swojej komendzie nie mogą osadzić nietrzeźwych, bo radzyńskie pomieszczenie dla trzeźwiejących pijaków jest w piwnicy spełnia wymaganych norm; ma np. zbyt małe okna. A nowy gmach komendy będzie gotowy za rok.