Zdaniem prezesa lubelskiego funduszu lekarze rodzinni, którzy 12 lipca zamknęli gabinety z powodu strajku, mogli narazić zdrowie i życie pacjentów. Sprawa trafiła już do prokuratury.
- O tym, że gabinety lekarskie w dniu 12 lipca będą zamknięte, lekarze powinni powiadomić fundusz z 30-dniowym wyprzedzeniem. Tymczasem informacja pojawiła się z dnia na dzień, na łamach prasy – mówi Krzysztof Tuczapski, dyrektor lubelskiego oddziału NFZ-u. – Strajk był nielegalny – podkreśla.
Dyrektor twierdzi, że powiadomił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego dzień po całym zdarzeniu. Z kolei ABW przekazało już sprawę do prokuratury.
Co na to sami lekarze? – Postąpiliśmy zgodnie z prawem, nie narażając ani życia, ani zdrowia pacjentów. Nie dotarła do nas żadna informacja o tym, że jakikolwiek pacjent został poszkodowany w wyniku strajku. – mów dr Teresa Dobrzańska – Pilichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych – Pracodawców. Podkreśla też, że nie lekarze rodzinni nie otrzymali też żadnej informacji od NFZ, na temat poinformowania o strajku z 12 lipca ABW i prokuratury. - Czekamy teraz na rozwój wydarzeń – dodaje dr Teresa Dobrzańska – Pilichowska.
- Trwają czynności sprawdzające. Uzupełniamy informacje, dotyczące tej sprawy – informuje prokurator Dorota Kawa z Prokuratury Rejonowej w Lublinie. W czwartek prokuratura przesłucha dyrektora NFZ-u, Krzysztofa Tuczapskiego.
Lubelski NFZ zapowiada, że powiadomi o zakończeniu sprawy.