Wczoraj Sąd Lustracyjny orzekł, że Adam Biela nie był tajnym współpracownikiem peerelowskich służb specjalnych. - Nie byłem agentem, chociaż proponowano mi współpracę ze służbami specjalnymi PRL - stwierdził parlamentarzysta z Lubelszczyzny. - Nie zgodziłem się i nie byłem "Rafałem”.
Budka dodał, że spotkał się kilka razy z Bielą w jego mieszkaniu. Ale ówczesny wykładowca KUL nie informował go nigdy o konkretnych osobach z tego środowiska. Lubelski oficer SB przyznał, że Biela nie był świadomy, że jest zarejestrowany jako TW "Rafał”.
Senator poprosił o autolustrację po tym jak IPN odmówił przyznania mu statusu pokrzywdzonego. Wystąpił o to przed rokiem, gdy odnalazł swoje nazwisko na tzw. liście Nizieńskiego. Znaleźli się na niej wysocy rangą urzędnicy państwowi, którzy zdaniem byłego rzecznika interesu publicznego byli tajnymi współpracownikami.
Wczorajszy wyrok jest nieprawomocny, ale zastępca rzecznika interesu publicznego Andrzej Ryński już zapowiedział, że nie będzie się odwoływał.
To już kolejny na Lubelszczyźnie przypadek zarejestrowania kogoś bez jego wiedzy. Najprawdopodobniej fikcyjna rejestracja miała miejsce również w przypadku Zyty Gilowskiej. W jej sprawie Sąd Lustracyjny ma ogłosić wyrok jutro.
(KAP, PAP)