Kilkaset lubelskich rodzin do dziś nie może wykupić od spółdzielni swych mieszkań. Wszystko przez bałagan w księgach wieczystych nieruchomości, na których stoją ich domy. A robienie porządków w papierach ciągną się latami.
Powód? Jej blok i sąsiedni budynek przy Mieszka I 1 "zahaczają” o nieruchomość, która nadal nie należy do spółdzielni. - To działka, która ma zaledwie 500 mkw. powierzchni - przyznaje Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której należy blok.
A to skutecznie blokuje możliwość sprzedaży mieszkań ich lokatorom.
- Wystarczy, że pod budynkiem brakuje metra gruntu, a już spółdzielnia nie może wyodrębniać własności lokali - potwierdza Alicja Janeczko z Urzędu Miasta.
Problemy biorą się stąd, że przed laty w dokumentach panował bałagan. - Kiedy się budowało dom, wystarczyło że Skarb Państwa był wpisany jako właściciel w ewidencji gruntów. Księga wieczysta nie zawsze była przestrzegana - dodaje Janeczko.
Sprzątanie bałaganu trwa latami.
- Najpierw Skarb Państwa musiał objąć grunt w drodze zasiedzenia, potem dopiero można było ziemię skomunalizować, by następnie przenieść prawo użytkowania wieczystego na spółdzielnię - wylicza Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w lubelskim magistracie.
Kłopoty z os. Piastowskim powinny skończyć się już niebawem. 18 grudnia Rada Miasta ma przegłosować uchwałę porządkującą sprawę tych dwóch bloków. - Później pozostanie nam podpisać z miastem akt notarialny i wtedy będziemy mogli uruchomić sprzedaż mieszkań na rzecz lokatorów - dodaje Gąbka.
Podobne komplikacje mają też mieszkańcy innych bloków. Na rogatce warszawskiej część domów stoi na... drogach, które już dawno drogami nie są, ale nikt nie zmienił zapisów w księgach wieczystych. - Dotyczy to trzech bloków, w których jest około 100 mieszkań - mówi Roman Pietrasiewicz ze Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Unia”.
- Już trzykrotnie występowaliśmy o uregulowanie tych spraw. Po raz pierwszy pisaliśmy w 2001 roku - dodaje.
(kk)