Włochy, Polska i Czechy – te trzy kraje znalazły się na czele rankingu z największą liczbą możliwych do uniknięcia zgonów, spowodowanych zanieczyszczeniami powietrza. Szacuje się, że w samym tylko Lublinie rocznie można by uratować nawet 346 osób.
Naukowcy z Barcelona Institute of Global Health oszacowali, jaki wpływ mają zanieczyszczenia powietrza na przedwczesną śmiertelność w ponad 1000 miast z 31 europejskich krajów. O wynikach badań możemy przeczytać na łamach „The Lancet Planetary Heath”. Badacze wskazują miejsca, które najgorzej i najlepiej radzą sobie z problemem zanieczyszczeń pyłem zawieszonym PM2.5 (jeden ze składników smogu) oraz dwutlenkiem azotu (NO2).
Pył albo życie
Zdaniem naukowców, gdyby większość z analizowanych miast utrzymywała poziom zanieczyszczeń powietrza w granicach norm ustanowionych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), to w ciągu roku można by było uniknąć przedwczesnych zgonów 51 tys. (PM2.5) oraz 900 (NO2) osób. Sytuacja byłaby jeszcze lepsza, gdyby udało się dorównać do poziomu najmniej zanieczyszczonego miasta w zestawieniu – wtedy rocznie można by było zapobiec śmierci 125 tys. (PM2.5) i 79 tys. (NO2) osób.
Na podstawie zebranych danych powstał ranking 858 miast.
– Zaobserwowaliśmy ogromne zróżnicowanie wyników – tłumaczy Sasha Khomenko, główny autor badań. – Największa śmiertelność spowodowana NO2, toksycznym gazem kojarzonym głównie z transportem drogowym, była w dużych miastach w takich krajach jak Hiszpania, Belgia, Włochy czy Francja.
Największy problem z pyłami PM2.5 był natomiast na Nizinie Padańskiej we Włoszech, w południowej Polsce i we wschodnich Czechach.
– To dlatego, że pyły zawieszone są emitowane nie tylko przez pojazdy, ale również w innych procesach spalania: w przemyśle, przy ogrzewaniu gospodarstw domowych oraz przy paleniu węglem i drewnem – tłumaczy Khomenko.
Tysiące osób do uratowania
W zestawieniu uwzględnionych jest 61 polskich miast, w tym Lublin. W przypadku pyłów PM2.5 naukowcy oszacowali, że w ciągu roku możliwych do uniknięcia byłoby od 223 do 346 zgonów. Natomiast przy NO2 ten wskaźnik wynosi od 0 do 119.
Gdyby zmniejszyć poziom zanieczyszczeń to w całej Polsce rocznie można by uratować życie od 7,5 tys. do 12,2 tys. osób (PM2.5) oraz od 16 do 5 tys. osób (NO2),
– Nie rozumiem postępowania władz województwa w tej sprawie – komentuje Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka, który od kilku lat walczy o „ambitną” uchwałę antysmogową.
– 13 województw już ma takie regulacje, a u nas po czterech latach pozorowanych ruchów proponowany jest zachowawczy projekt, który nie gwarantuje poprawy sytuacji.
Z kolei to, co miasto inwestuje w poprawę jakości powietrza, to są śmieszne kwoty w porównaniu do tych pieniędzy, które przeznacza się, np. na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Ofiar smogu jest wielokrotnie więcej niż ofiar wypadków drogowych – komentuje Gorczyca
– Nasze odkrycia dowodzą, że nie ma bezpiecznego progu, poniżej którego zanieczyszczenia powietrza są nieszkodliwe dla zdrowia. Wskazują również, że obecne europejskie prawo nie robi wystarczająco dużo, by chronić zdrowie obywateli – podkreśla Mark Nieuwenhuijsen, jeden z autorów badania.
Gdzie lepiej nie oddychać
W rankingu 10 europejskich miast z największą szacunkową śmiertelnością spowodowaną PM2.5 znalazły się trzy miejsca z Polski: Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia (5. miejsce), Jastrzębie-Zdrój (7. miejsce) i Rybnik (9. miejsce).
Pierwsze trzy lokaty to: Brescia (Włochy), Bergamo (Włochy) i Karvina (Czechy).
Wzorami do naśladowania są za to islandzki Rejkiawik i norweskie Tromso (0 szacunkowych zgonów).
Na liście 10. europejskich miast z największą szacunkową śmiertelnością spowodowaną NO2 nie ma polskich przedstawicieli.