Nielegalnie umieszczone reklamy wyborcze namierzono już przy kilkunastu ulicach w Lublinie. Tym razem w modzie są bannery stojące na trawnikach obok jezdni. Za taką reklamę grozi 10-krotnie niższa kara niż za plakat na latarni. A miasto i tak nie kwapi się do karania
Miasto nie daje zgody na umieszczane reklam wyborczych na latarniach i barierkach wzdłuż jezdni. Ten, kto mimo to je powiesi może być zmuszony do karnej opłaty wynoszącej 100 zł za każdy metr kwadratowy reklamy za dobę. Groźba skutkuje, bo plakatów na latarniach nie ma.
Zgody nie ma też stawianie reklam wyborczych w granicach tzw. pasa drogowego, czyli nieruchomości przynależnej do ulicy. Ale w takim przypadku kara wynosi tylko 10 zł za mkw. za dobę. Taki straszak jest zdecydowanie mniej skuteczny.
– Bannery ustawione bez zgody stwierdzono przy kilkunastu ulicach: Bursztynowej, Nałęczowskiej, Diamentowej, al. Andersa, al. Warszawskiej, al. Witosa, al. Smorawińskiego, ul. Jana Pawła II, Koncertowej, Abramowickiej i Paderewskiego – wylicza Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Plakaty są, ale kar nie ma. – Wezwaliśmy komitety wyborcze do przestawienia reklam.
Na wyborcze bannery stojące przy skrzyżowaniu al. Smorawińskiego z ul. Kiepury poskarżył się policji przewodniczący Zarządu Dzielnicy Czechów Południowy, Andrzej Filipowicz. – Policja miała niezwłocznie przekazać stosowną informację Straży Miejskiej – relacjonuje przewodniczący i wskazuje, że reklamy zostały ustawione „w miejscu szczególnie niebezpiecznym”.
– Otrzymaliśmy informację od policji – potwierdza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Sprawdziliśmy, że reklamy przy ul. Kiepury stoją poza granicami pasa drogowego. W naszej ocenie nie ograniczają widoczności.
Ale nawet tam, gdzie strażnicy doszli do wniosku, że reklamy stoją wbrew zasadom, też nie sięgali po mandaty. – Nawiązujemy kontakt z przedstawicielami komitetów wyborczych informując ich o konieczności przestawienia bannerów – dodaje Gogola.
Miejscy urzędnicy znaleźli jeszcze jedną reklamę, która ich zdaniem stoi wbrew zasadom. Chodzi o lawetę stojącą przy ul. Fabrycznej. Urzędnicy twierdzą, że nie można tłumaczyć, że to tylko zaparkowany pojazd. – Jest w tej sprawie orzeczenie Samorządowego Kolegium Odwoławczego, że plakat nie jest konstrukcyjną częścią przyczepy, więc jest to reklama w pasie drogowym – tłumaczy Kieliszek.
>>> Widziałeś plakaty wyborcze w niedozwolonych miejscach? Wyślij zdjęcie na alarm24@dziennikwschodni.pl