– Zostałem skrzywdzony. Nigdy nie działałem na szkodę spółdzielni – mówi Andrzej Gieroba, który po 45 latach pracy został zwolniony z lubelskiej Spółdzielni dla Niewidomych. – Postawa tego pana była arogancka i roszczeniowa – przekonuje z kolei prezes zakładu
Andrzej Gieroba domaga się w sądzie przywrócenia na dotychczasowe stanowisko w Spółdzielni dla Niewidomych im. Modesta Sękowskiego w Lublinie oraz wyrównania utraconych zarobków.
– Zostałem skrzywdzony. Nigdy nie działałem na szkodę spółdzielni – mówi Andrzej Gieroba. Jak dodaje, na ugodę się nie zgadza.
– Postawa pana Gieroby była arogancka i roszczeniowa. Nie można chować chamstwa pod płaszczykiem niepełnosprawności – mówił wczoraj na sali sądowej Paweł Skrzypek, prezes Spółdzielni Niewidomych. – Powodem jego wykluczenia ze spółdzielni było nagminne naruszanie dyscypliny pracy.
Sąd pytał prezesa m.in. o hałas na hali produkcyjnej, która była zarzewiem konfliktu między Gierobą a zarządem spółdzielni. Skrzypek tłumaczył, że nie było technicznej możliwości wydzielenia stanowiska dla wiertarek, o co tak bardzo zabiegał Gieroba.
– Chodziło o względy bezpieczeństwa. Inspekcja pracy i rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej obliguje nas do tego, żeby było jak najmniej przeszkód w dojściu do stanowisk pracy – tłumaczy prezes. – Dlatego postawienie ścianki działowej w ogóle nie wchodziło w grę.
Według niego, nie było też potrzeby wytłumiania pomieszczenia. Potwierdziły to pomiary natężenia hałasu. – Nie przekraczało dopuszczalnych norm. A Panu Gierobie nie chodziło o poprawę warunków pracy, ale o walkę z zarządem. Współpracownicy określają go mianem krzykacza – przekonuje prezes.
– Dyskredytował działania zarządu, negował remonty i zakupy urządzeń. Został też kilka razy ukarany m.in. za samowolne opuszczenie stanowiska pracy oraz wyzywanie pracowników i przełożonych.
Prezes uważa, że spółdzielnia została bezpodstawnie oczerniona. – Dwóm lokalnym gazetom i panu Gierobie udało się zniszczyć wizerunek, który budowaliśmy przez lata. Jesteśmy szykanowani w środowisku osób niepełnosprawnych, kontrahenci dopytują co się u nas dzieje – mówi.
Skrzypek podkreśla, że po tym jak został prezesem sytuacja finansowa spółdzielni miała się znacznie poprawić. – Już po pół roku wyniki finansowe były dodatnie. Wcześniej spółdzielnia była na skraju bankructwa – mówi.
Andrzej Gieroba przepracował w zakładzie 45 lat. W imieniu swoim i innych pracowników wysłał do zarządu pismo na temat hałasu w hali produkcyjnej. Gdy zarząd zignorował jego prośbę, poinformował o sprawie media. Wtedy stracił pracę.