Pan Stanisław ma 75 lat i telefon z tarczą obrotową. Ale TP SA uznała, że w ciągu 55 minut wykonał 165 kilkusekundowych połączeń. I to w środku nocy.
Wynika z niego, że 10 lutego pan Stanisław wykręca o godz. 1:41:29 w nocy numer 0 400 307 300 (Teleaudio). Połączenie trwa 11 sekund. I tak 165 razy. Każde połączenie kosztuje 3,89 zł z VAT.
- Jak to możliwe! - łapie się za głowę nasz Czytelnik. Przecież chyba nawet młody człowiek miałby trudności z tym, żeby na takim telefonie tyle wykręcić w tak krótkim czasie!
Mieszkaniec Lublina złożył reklamację w telekomunikacji. Twierdzi, że ktoś z zewnątrz podłączył się do jego linii i nabił astronomiczny rachunek. Ale operator reklamacji nie uznał. - Na miejscu przeprowadzono dwukrotnie wywiad techniczny - mówi Stella Widomska, rzeczniczka TP SA w Lublinie. - Nasze służby techniczne nie stwierdziły podłączeń osób postronnych, a linia jest prawidłowo zabezpieczona i nie ma śladów włamania. Oznacza to, że połączenia były wykonywane z telefonu w mieszkaniu abonenta.
- Nieprawda. Kable wiszą na wierzchu i nikt o to nie dba - oburza się pan Stanisław. I pokazuje nam druty wystające ze skrzynki na klatce schodowej.
Abonent postanowił nie dać za wygraną. - Słyszałem o sądach polubownych działających przy Urzędzie Komunikacji Elektronicznej. Napisałem wniosek. Dostałem odpowiedź, że TP nie zgadza się na polubowne rozstrzygnięcie sprawy.
Także inni abonenci skarżą się do UKE na telekomunikację. - Zgłaszają się poszkodowani z całej Polski - mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE. -Podejrzewamy, że oszuści mogą montować automaty dzwoniące w centralkach należących do operatora.
TP odpiera zarzuty. - Takie sytuacje często mają miejsce, kiedy na przykład zostawiamy klucze sąsiadom, żeby podlewali za nas kwiaty podczas nieobecności, czy udostępniamy komuś mieszkanie - mówi Widomska. - A do gniazdka, do którego jest podłączony telefon tarczowy, da się równie dobrze podłączyć telefon z wybieraniem tonowym i funkcją ponownego wybierania numeru.
- Mam stary telefon typu "Tulipan”- tłuamczy pan Stanisław. - Mieszkamy z żoną, bez dzieci. Nie wydzwaniamy
do żadnych audiotele, bo i tak wszystkie pieniądze wydajemy na leki.