Są nowe fakty w sprawie afery w lubelskim Ratuszu, gdzie – jak podejrzewają śledczy – mogło dojść do ustawiania konkursu na szefa miejskiej spółki, Lubelskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Właśnie w tej sprawie agenci CBA przyszli przedwczoraj do Ratusza wysłani tam przez prokuraturę po dokumenty dotyczące konkursu.
Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, materiał dotyczący rzekomego ustawiania konkursu na szefa LPGK nie kończy się na jednej nagranej rozmowie. Śledczy mają więcej nagrań.
Tym pierwszym miała być zarejestrowana w Ratuszu rozmowa pomiędzy przewodniczącym Rady Miasta Piotrem Kowalczykiem a mającym odejść z magistratu zastępcą prezydenta Grzegorzem Siemińskim. Właściciel "pluskwy” przekazał nagranie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Weryfikując ten materiał śledczy mieli zbierać własne nagrania, koncentrując się na przewodniczącym Rady Miasta. Nie wiadomo, kto jeszcze objęty był "działaniami operacyjnymi”.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, odchodzący z Ratusza Grzegorz Siemiński upewniał się co do swojej przyszłości zawodowej. Miał usłyszeć zapewnienie objęcia stanowiska w LPGK. Konkurs na stanowisko prezesa został ogłoszony przez radę nadzorczą tej spółki 19 grudnia ub.r.
O tym, że wygra go właśnie Siemiński, nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w dniu, w którym upływał termin zgłaszania się kandydatów. – Zgłosiły się dwie osoby, jedna nie spełniała wymogów formalnych – podkreśla Tomasz Józwik, który był wówczas przewodniczącym rady nadzorczej LPGK.
Po zdyskwalifikowaniu jednego z kandydatów na prezesa na placu boju pozostał Grzegorz Siemiński i to on dostał stanowisko. Ratusz podkreśla, że konkurs był jawny, publicznie ogłoszony i mógł wziąć w nim udział każdy. A były szef rady nadzorczej zarzeka się, że kryteria wyboru prezesa rada opracowywała samodzielnie.