Jedna pani przyniosła białą, koronkową dziecięcą sukienkę. Chwilę potem zgłosiła się Ukrainka z 10-letnią córką. Szukała jakiegoś ładnego ubrania. Na święto. – Jakie święto? – padło pytanie. – Święto Flagi – odparła uchodźczyni.
To jedna z wielu już historii, które można wysłuchać w Hej!dzieci. Jedna z wielu, które już udało się zebrać w ciągu zaledwie kilku dni funkcjonowania tego miejsca. Ale całkiem spory lokal, znajdujący się w centrum handlowym Skende w Lublinie, nie jest miejscem do zbierania opowieści o uchodźcach. Przynajmniej nie tylko do tego służy.
Hej!dzieci to sklep. Ale wyjątkowy, bo tu się za rzeczy nie płaci. Mogą z nich korzystać uchodźcy z Ukrainy. Podobny już od pewnego czasu funkcjonuje w pobliskiej galerii Olimp (nazywa się Wolne Ciuchy), ale ten w Skende jest wyłączanie dla dzieci. – Mamy tu ubrania, ale nie tylko. Początkowo uchodźcy ich potrzebowali, ale teraz sytuacja się zmienia. Trzeba zabawek czy kredek. Rzeczy, dzięki którym dzieci z Ukrainy doświadczą jakiejś normalności – tłumaczy Magdalena Urbanowicz, "sprzedawczyni" I wiceprezes fundacji Allot.
Hej!dzieci to inicjatywa Skende i Ikea, ale już wiadomo, że do akcji włączą się także inne sklepy z centrum handlowego. Część ubrań przynoszą ludzie. – Często nowe jeszcze z metkami – dodaje Joanna Nowak z fundacji Allot, która także zajmuje się tym sklepem. Pracuje tu także Swietłana Szewczuk i kiedy trzeba, jest tłumaczem. To, czego brakuje w asortymencie, uzupełniają Skende i Ikea.
– Brakowało jeszcze w Lublinie miejsca, w którym uchodźcy mogą przyjść i coś sobie wybrać. Wiadomo, że dary to jedno, ale zależało nam na miejscu, gdzie wszystko to się będzie odbywało godnie. To bardzo ważne dla tych ludzi – mówi Joanna Nowak.
– Reakcje są chwytające za serce i widać, że ten sklep spełnia funkcję, jaką miał spełniać – mówi Katarzyna Kołyga ze Skende i wylicza, że ze sklepu korzystają nie tylko uchodźcy.
– W czwartek przyniesiono nam białą sukienkę z koronki, na wieszaku, jeszcze w foliowym worku. Bardzo ładna. Zaraz potem przyszła Ukrainka z córką, tak około 10 lat. Szukała czegoś ładnego do ubrania na święto – opowiada Magdalena Urbanowicz, „sprzedająca” w Hej!dzieci i zaskoczona zapytała, o jakie święto chodzi.
– Święto Flagi – odparła Ukrainka.
Przychodzą to uchodźcy nie tylko z Lublina, ale także z innych miast w Lubelskiem. Pani Iwanna dostała się z córką do Polski 28 lutego. Przebywa w udostępnionym jej mieszkaniu. – To bardzo dobre miejsce. Wiem, że są w Lublinie podobne, ale jakoś nie udało mi się tam trafić. Do tego mam bliżej z mieszkania – mówi Ukrainka i dodaje: – Wiadomo, że jest wiosna i dzieciom trzeba dać inne ubrania niż te, które otrzymaliśmy na początku wojny.
Przestrzeń Hej!dzieci znajduje się w centrum handlowym Skende, funkcjonuje od poniedziałku do soboty w godzinach od 12 do 18. Aby skorzystać ze wsparcia, obywatele Ukrainy, którzy przybyli do Lublina po 24 lutego, powinni na miejscu okazać jeden z ważnych dokumentów (paszport z pieczątką, na której widnieje data wjazdu, skierowanie na pobyt w miejscu zakwaterowania lub dokument wydany przez Konsulat Generalny Ukrainy).
Ruch w sklepie jest tak duży, że Hej!dzieci liczy na pomoc. Może się zgłosić z rzeczami każdy. Zarówno osoby prywatne jaki firmy.