Chory na mukowiscydozę 24-letni Jakub Bielak wrócił już z kliniki w Wiedniu, gdzie w lipcu przeszczepiono mu płuca.
Jakub mieszka w podlubelskiej Niedrzwicy Dużej. Od dziecka choruje na mukowiscydozę. To choroba genetyczna. Aby mógł dalej żyć, potrzebował nowych płuc. Koszt operacji za granicą był jednak ogromny. Kuba nie został sam. Dzięki pomocy zupełnie obcych ludzi w ubiegłym roku ruszyła akcja "Ostatni oddech”. Podczas zbiórek, koncertów i różnego rodzaju akcji zebrano potrzebną kwotę – 580 tys. zł.
– Syn jest w doskonałej formie – mówi uradowany Jerzy Bielak. – Kiedy jechał na operację do kliniki w Wiedniu, pojemność jego płuc była na poziomie 17 proc. Po przeszczepie wzrosła do ponad 30., teraz jest to ponad 60 proc. Ma się męczyć i to robi. Jeździ nawet rowerem. A z ograniczeń na przyszłość? Musi unikać alkoholu, bo do końca życia będzie przyjmował leki.
Austriaccy lekarze przeszczepili Kubie płuca 2 lipca. Operacja trwała kilka godzin. Potem kilka dni leżał pod tlenem...
5 lipca Iwona, dziewczyna Kuby, napisała na stronie internetowej akcji "Ostatni oddech”: Kuba wciąż jest podłączony do wielu rurek, drenów. Przyjmuje bardzo silne środki przeciwbólowe (...) Ale udało się! Odnieśliśmy sukces! Sukces, którego twórcami jesteście wy – cudowni ludzie o wielkich sercach!
Na powrót Kuby z kliniki jego rodzinny dom trzeba było odpowiednio przygotować. – Dotychczasowe łóżko syna i jego pościel zostały spalone ze względu na zarazki – tłumaczy Jerzy Bielak. – Wymieniliśmy również podłogę. W tej chwili każda infekcja, nawet banalne zapalenie gardła, może być groźna. Bo Kuba bierze lekarstwa, które zabijają jego wrodzoną odporność. Dlatego dmuchamy i chuchamy, aby wszystko było dobrze.