Sąd postanowił, że na następną rozprawę bliski współpracownik prezydenta Lublina Andrzeja Pruszkowskiego zostanie doprowadzony przez policję. Wczoraj proces Nowosada nie ruszył już po raz szósty.
Nowosada w sądzie miał bronić wczoraj Andrzej Zamorowski. Od razu zaproponował, żeby proces odroczyć. - Nie mamy informacji, czy oskarżony odebrał wezwanie - uzasadniał. - Chciałby czynnie uczestniczyć w procesie.
- Obecność oskarżonego jest konieczna - uznała sędzia Jędrszczyk. - 6 kwietnia zostanie doprowadzony do sądu przez policję.
Policja przyjdzie po Nowosada w dniu rozprawy. Gdyby sąd zdecydował o zatrzymaniu, urzędnik mógłby trafić za kratki 48 godzin wcześniej. Tak chciał prokurator.
Nowosad jest pełnomocnikiem prezydenta Lublina ds. ochrony informacji niejawnych. Jeśli doszłoby do skazania go przez sąd, nie mógłby liczyć na przedłużenie zgody na dostęp do takich informacji.
- Urzędnik był wczoraj w pracy - przyznał Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta Lublina. Ale Nowosad telefonu od nas odebrać nie chciał. Rozmowny nie był też prezydent Pruszkowski. Za pośrednictwem rzecznika przekazał jedynie: "Przyznać muszę, iż z zażenowaniem obserwuję tę całą sytuację. Nie mam wprawdzie podstaw prawnych, aby zareagować na drodze służbowej, ale z pewnością porozmawiam z panem Nowosadem, by pomóc w możliwie najszybszym zakończeniu jednego z najsłynniejszych sporów sąsiedzkich w historii współczesnego Lublina”.
Sprawa Nowosada zaczęła się w październiku 2002 roku. Wtedy miał spięcie ze swoim sąsiadem. Prokuratura oskarżyła urzędnika, że ostrzelał sąsiada z broni gazowej.
Po raz pierwszy proces miał ruszyć w listopadzie ub. roku. Nie przyszedł Nowosad, nie dostał na czas wezwania. Przyszedł po miesiącu na drugi termin. Ale nie było jego obrońcy. Nowosad nie zgodził się na proces bez niego. Adwokat nie przyszedł też na trzecią i czwartą rozprawę. Na piątej nie było Nowosada. Jego żona przyniosła zwolnienie. Sąd je sprawdził. Lekarz na podstawie dokumentacji wywnioskował, że urzędnik może uczestniczyć w procesie.