Mieszkańcy Lublina mają za sobą pierwszy dzień ze zmienionym układem linii komunikacji miejskiej, w którym kilka linii dostało nowe trasy przejazdu. Większość pasażerów sobie z tym poradziła, choć trafiały się osoby, które były zaskoczone zamianami przystanków końcowych pomiędzy niektórymi liniami, jak np. między linią nr 57 i 39, albo 17 i 160. Byli też i tacy, którzy bezskutecznie czekali na autobus linii 17.
Aby pasażerowie dostrzegli zmiany, na przednich wyświetlaczach autobusów oprócz kierunku jazdy pokazywał się też napis „NOWA TRASA”, a w wielu innych pojazdach o zmianie informowały włożone za przednią szybę kartki.
W przypadku linii 159 dla części pasażerów system okazał się mylący. Wcześniej linia ta miała numer 9, teraz to 159. Niektórzy rezygnowali z wsiadania widząc nieznany numer i kartkę o treści „NOWA TRASA”, choć w rzeczywistości trasa linii wcale nie była nowa, a jedynie jej numer. – Dlatego rano z Poręby wyjechałem prawie pustym trolejbusem – relacjonował pan Jacek. Najmniej popularne wśród pasażerów okazało się skrócenie trasy linii 44 do os. Widok. Niezadowoleni byli ci, którzy chcieli dojechać z ul. Armii Krajowej w rejon Politechniki, bo została im tylko linia 14. – Zła decyzja. Nie ma bezpośredniego połączenia z przystankiem przy ul. Pozytywistów – narzekał pan Paweł.
Czuby dostały linię 160, ale trolejbusy na części ul. Jana Pawła II musiały korzystać z zasilania akumulatorowego, bo do trakcji nie zostały przymocowane specjalne daszki umożliwiające automatyczne podniesienie odbieraków prądu. – Prace w tym zakresie zostały już zlecone. Montaż daszków wymaga wykonania drobnej korekty trakcji trolejbusowej – informuje Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego.
Okazuje się, że nowe druty zawieszono w taki sposób, że trolejbus nie byłby w stanie się do nich automatycznie podłączyć. ZTM zapowiada, że jeszcze przez kilka dni będzie przyglądać się temu, jak zmiany sprawdzają się w praktyce. Jeśli okaże się to konieczne, od października wprowadzone zostaną poprawki.