Przyszłość górek czechowskich może się nie rozstrzygnąć w obecnej kadencji władz miasta, kończącej się w listopadzie. Jest mało prawdopodobne, że Urząd Miasta zdąży do tej pory opracować dokument od nowa określający przeznaczenie dawnego poligonu i przekazać go do zatwierdzenia Radzie Miasta.
Dokument, który wyznaczy w Lublinie nowe tereny pod zabudowę i wskaże przebieg przyszłych dróg to tzw. studium przestrzenne.
Czas, czas
Na jak najszybszym jego zatwierdzeniu zależy właścicielowi górek czechowskich, który chce wybudować tu bloki mieszkalne. Jego osiedla miałyby zająć około 30 ze 105 ha dawnego poligonu. Na tyle chcą mu pozwolić miejscy planiści. Jeżeli na ich propozycję zgodzi się Rada Miasta, to następnym krokiem miałoby być uchwalenie nowego planu zagospodarowania terenu, który określi szczegółowe warunki zabudowy.
Obowiązujący wciąż plan już teraz umożliwia zabudowę części górek. – Wzdłuż ul. Poligonowej mogą być budynki, które mogą być galerią handlową i magazynami, przy Koncertowej hala sportowa z parkingami – mówił na ostatnim, nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Miasta Wojciech Dzioba, prezes spółki TBV Investment będącej właścicielem tego terenu. Dzioba przy każdej okazji powtarza, że chce zabudować tylko tyle terenu, na ile pozwala obecny plan, tyle że w inny sposób, bo osiedlami mieszkaniowymi. – Firma TBV proponuje wyłącznie zmianę funkcji terenu.
I „itp.”
Część obszaru, który chce zabudować deweloper, jest dziś zarezerwowana pod sport i rekreację i tylko z tymi funkcjami związana może być zabudowa dopuszczona na tym terenie przez obowiązujący plan. Dokument pozwala tu stawiać takie obiekty jak „szatnia, natrysk, szalet, wypożyczalnia sprzętu itp.”.Mimo to, według urzędników z Ratusza możliwa jest tu nawet budowa dużego hotelu. Dlaczego? Ze względu na użyty w dokumencie skrót „itp.”
– Tu jest pies pogrzebany – tłumaczyła radnym Grażyna Dziedzic-Wiejak z miejskiego Wydziału Planowania. – Jako architekt, będąc po drugiej stronie, udowodniłabym bez trudu, że hotel jest powiązany z kortami.
Właściciel chce jednak zarabiać na budowie i sprzedaży mieszkań. W zamian za zgodę na 30 ha osiedli obiecuje Ratuszowi, że na swój koszt urządzi park na pozostałej części górek, nie nadającej się pod bloki, a potem za złotówkę przekaże park miastu. – Dla mnie jest ważne, żeby ten teren przejąć za złotówkę – przyznał radnym Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. – Jeżeli teren będzie miejski, będziemy go utrzymywać.
Działania ochronne
Także prezydenccy planiści twierdzą, że pozostawienie górek samych sobie wcale nie wyjdzie im na dobre. – Nie wystarczy, że zostawimy teren zielony w spokoju – twierdzi Dziedzic-Wiejak. – W mieście wymaga on działań człowieka, działań ochronnych – dodaje. Przeciwnicy inwestycji twierdzą jednak, że przeznaczenie części terenu na blokowiska trudno uznać za „działania ochronne” i tłumaczą, że nowa zabudowa w tym miejscu poważnie utrudni przewietrzanie miasta. Deweloper mówi, że nie ma takiej obawy, ale nie każdego to przekonuje.
– Ja w tej chwili jestem na etapie robienia doświadczenia – przyznała na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Miasta Anna Jaśkowska, radna PiS z Czechowa. – Z suszarki, czy z odkurzacza napowietrzam pewien obszar stawiając tam najrozmaitsze klocki, no i zwykły wiatraczek pokazuje, co się z tym powietrzem dzieje – tłumaczyła radna. – Na podstawie tego śmiem twierdzić, że te budynki przeszkadzają w przepływie powietrza.
Tysiące uwaga
Według przeciwnych zabudowie ekologów z Towarzystwa dla Natury i Człowieka na takiej „transakcji wiązanej” skorzysta głównie deweloper. Ekolodzy zamówili nawet ekspertyzę rzeczoznawcy majątkowego, w której oszacowano o ile wzrośnie wartość terenu, jeśli samorząd zmieni jego przeznaczenie. Na tej podstawie twierdzą, że dzięki przychylności władz miasta deweloper może zyskać 100 mln zł. – Nic nie budując – podkreśla Krzysztof Gorczyca, prezes towarzystwa.
Inwestor z kolei zwraca uwagę na zyski, które miejska kasa może osiągnąć z podatku od nieruchomości.
Nie zanosi się na szybkie zakończenie tych dyskusji. Pierwszy projekt studium przestrzennego gotowy był w zeszłym roku, a mieszkańcy zgłosili do niego tysiące uwag. – Rozpatrywanie ich trwało prawie pół roku – przyznaje Małgorzata Żurkowska, główny urbanista w Urzędzie Miasta. Uwagi do drugiej wersji zbierane były do 15 maja i wciąż są liczone, ale wiadomo już, że także teraz są ich tysiące. – Wszystkie muszą być przeanalizowane – mówi prezydent Krzysztof Żuk. Ile to potrwa? – Czy to będzie pół roku, czy może trochę mniej, zobaczymy – odpowiada Żurkowska.
Dopiero wtedy, gdy gotowa będzie ostateczna wersja projektu, będzie mógł on trafić do zatwierdzenia przez Radę Miasta. Jej kadencja wygasa w połowie listopada i jeżeli do tego czasu studium nie zostanie uchwalone, to decyzje w sprawie górek (i innych obszarów) będą należeć już do następnej rady, którą mieszkańcy wybiorą jesienią.