Sąd Okręgowy w Lublinie niesłusznie wypuścił z aresztu Andrzeja K. z Czerniejowa, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa pięciorga noworodków. Do takiego wniosku doszedł wczoraj Sąd Apelacyjny w Lublinie i z powrotem wysłał mężczyznę za kratki.
Uzasadnienie wczorajszej decyzji jest druzgocące dla sędziów z SO. Sąd Apelacyjny wytknął im, że źle odczytali wnioski z opinii psychiatrycznej. Na ich podstawie doszli do błędnego przekonania, że przeciw mężczyźnie brakuje dowodów.
– Wnioski końcowe z opinii wskazują, że są dowody na popełnienie przez niego co najmniej jednego zarzucanego mu czynu – mówi Jarosław Matras, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. – A to daje podstawy do stosowania aresztu.
Proces toczy się za drzwiami zamkniętymi. Nie wiadomo więc, co zawierała opinia biegłych, która miała mieć tak przełomowe znaczenie.
Andrzej K. wyszedł na wolność 5 września. Odsiedział dwa lata bez dwóch tygodni. Areszt uchylił mu Sąd Okręgowy w Lublinie, przed którym właśnie dobiega końca proces dzieciobójców. Jolanta K. odpowiada za zamordowanie pięciorga dzieci. Przyznała się, że zabiła noworodki. Twierdziła, że namawiał ją do tego mąż.
Andrzej K. ma wrócić za kratki tylko na 14 dni. – Sąd Apelacyjny mógł przedłużyć oskarżonemu areszt do dwóch lat – tłumaczy sędzia Matras. – Ale na dłużej możemy to zrobić tylko na wiosek Sądu Okręgowego, a takiego przecież nie było.
Teraz policja dostanie nakaz doprowadzenia Andrzeja K. za kratki. Akta sprawy wrócą do SO. Sędziowie jeszcze raz zastanowią się, czy powinni wystąpić o przedłużenie mu aresztu. Jeśli tego nie zrobią, mężczyzna wyjdzie na wolność po odsiedzeniu dwóch tygodni. (er)