Na 3,5 roku więzienia skazał dzisiaj sąd w Lublinie Marcela G. Nastolatek sprzedał koledze tabletki, po zażyciu których chłopak zmarł. – Żaden wyrok nie zwróci mi dziecka – komentuje ojciec chłopca.
Był październik 2018 r. 18-letni Szymon uciekł z ośrodka wychowawczego. Zatrzymał się w Świdniku. Gdy odwiedził go kolega Kacper, chłopcy postanowili zadzwonić po ich rówieśnika – Marcela G. To on, jak ustalili śledczy, sprzedał nastolatkom cztery tabletki o nazwie „Louis Vuitton”. Szymon i Kacper zażyli je popijając napojem energetycznym. Potem zaczęli grać na konsoli. W pewnej chwili Szymon źle się poczuł. Zrobił się blady i stracił przytomność. Kacper wezwał pogotowie.
Obaj chłopcy trafili do szpitala. Kacpra wypisano po pięciu dniach. Szymon zapadł w śpiączkę, z której już się nie obudził. Zmarł 1 listopada.
Sąd bez wątpliwości
Marcela G. zatrzymano niedługo po śmierci Szymona. Nastolatek początkowo trafił do aresztu, ale później objęto go dozorem policji. Usłyszał zarzuty, w tym m.in. doprowadzenie do śmierci jednego z chłopców. W środę zapadł wyrok w tej sprawie – 3,5 roku więzienia i po 8 tys. zł. zadośćuczynienia dla rodziców Szymona.
– Sąd nie miał wątpliwości, że Marcel G. sprzedał tabletki zawierającą nieokreśloną substancję psychoaktywną. Zdarzało się, że także wcześniej sprzedawał lub udzielał Szymonowi innych substancji – uzasadniał sędzia Mirosław Brzozowski. Podkreślał, że mimo to nie można uznać, że oskarżony działał umyślnie. – Marcel G. wiedział, że w tabletkach mogą być substancje niebezpieczne, psychoaktywne, ale nie znał ich składu.
Wydając wyrok sąd wziął też pod uwagę przesłanki łagodzące: to, że Marcel G. nie był wcześniej karany i że jest osobą młodą, rówieśnikiem Szymona i Kacpra.
Nie upilnowałem syna
Wyrok jest nieprawomocny. Jakub Pelc, adwokat Marcela G. już zapowiedział apelację. Takiego kroku nie podejmie natomiast Tomasz Czerwiński, ojciec Szymona. Podczas ogłoszenia wyroku mężczyzna z trudem powstrzymywał łzy. Nie chciał jednak wypowiedzieć się w sprawie tymczasowego aresztowania Marcela. Decyzję taką podjął sąd.
– Prawo nie pozwoliło na wydanie innego wyroku. Z takim się liczyłem – komentował później ojciec. – Czy surowszy wyrok zmieniłby coś w tej sprawie? W przypadku śmierci dziecka żaden wyrok nie byłby dla rodziców satysfakcjonujący.
Tomasz Czerwiński do dziś zastanawia się, dlaczego dzieci, podobnie jak jego syn, sięgają po dopalacze.
– Może to ciekawość nastolatka? Może chcą przeżyć coś innego? W końcu każdy z nas był młody i różne rzeczy się wtedy robiło. Ja też byłem w takiej grupie, ale po narkotyki nie sięgałem. Dlaczego teraz tak robią, nie wiem? Wiem tylko, że nie upilnowałem swojego syna – mówi z goryczą w głosie.
Mężczyzna apeluje do innych rodziców, żeby pilnowali swoich dzieci.
– Gdy zauważy coś złego, to od razu za ucho i do domu. Niech historia mojego syna będzie przestrogą. Chcę, żeby coś z niej wynikło. Bo jeśli tak się nie stanie, to ta śmierć będzie zupełnie po nic. A ona zmieniła wszystko. Kiedy umiera dziecko, wali się cały świat. Nam rozpadło się małżeństwo. Jesteśmy po rozwodzie. Podobno czas leczy rany. Podobno ma być lepiej. Ale nie jest i już chyba nigdy nie będzie.