Jednostka przy al. Spółdzielczości Pracy miała być gotowa jeszcze w tym roku. Budowa się przedłuży, bo z powodu kryzysu strażacka centrala o połowę
obcięła pieniądze na inwestycję.
Nowa placówka straży miała poprawić bezpieczeństwo północnych dzielnic miasta, w tym Czechowa, największej sypialni Lublina. Teraz do pożarów i innych zdarzeń w tym rejonie wyjeżdżają wozy stacjonujące przy ul. Szczerbowskiego w ścisłym śródmieściu. W godzinach szczytu wozy na sygnale muszą przebijać się przez korki, a dojazd na Czechów zajmuje im nawet kilkanaście cennych minut.
Budowa jednostki już trwa. Miała się zakończyć jeszcze w tym roku tak, by na początku przyszłego strażacy mogli rozpocząć pracę. Ale wczoraj straż przyznała, że nie ma pieniędzy na dokończenie budowy. Pieniądze na inwestycję wstrzymała, tłumacząc się kryzysem, Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej. W tym roku miała dać na budowę ponad 5,7 mln złotych. Ale da o 3 mln zł mniej.
A to oznacza, że budowa zakończy się dopiero w przyszłym roku. - Budowa, czyli tylko stan surowy, a nie oddanie go do użytku - zastrzega Witold Zborowski, wiceszef Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej i obawia się, że zwłoka w inwestycji może podnieść ostateczny koszt budynku. To jednak nie koniec wydatków. - Kolejne 400 tys. zł potrzeba będzie na meble, sprzęt i agregaty. Tych pieniędzy jeszcze nie mamy - dodaje.
Straż musiała już nawet zrezygnować z zakupu pierwszego wozu dla nowej jednostki. Przyszłe zakupy też stoją pod znakiem zapytania. - Średni samochód kosztuje 600 tys. złotych, samochód ciężki od 800 tys. zł - wylicza Zborowski. Nie wiadomo, czy dostaniemy pieniądze.
- Gdyby pieniędzy na sprzęt do nowej jednostki nie było wcale, to będziemy starali się przerzucić część wyposażenia, chociażby z Bychawy lub Bełżyc. Ale przecież nie o to chodzi, żeby nową jednostkę wyposażać w stary sprzęt - dodaje. Najmniejszy problem będzie z drabiną, bo na Spółdzielczości Pracy zostanie przeniesiona ta z Zemborzyckiej.
Wiadomo już, że nie będzie pieniędzy na nowe etaty. Komendant będzie musiał sprowadzać tu ludzi z innych jednostek. Potrzeba w sumie 33 strażaków i dwóch dowódców. Jeśli okaże się, że przeniesienie ludzi na Spółdzielczości Pracy okaże się niemożliwe, wtedy zamiast jednostki powstanie na początku tylko mały posterunek z dwoma zastępami strażaków.