Rozmowa z Piotrem Kotowskim, prezesem Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Bariera” i kierownikiem Kina Studyjnego "Chatka Żaka” w Lublinie.
– Oscarowa gala jest tak podniecająca, jak kiedyś były pochody na 1 maja.
• No wie pan! Cały świat się interesuje Oscarami!
– Tak, obchodami Święta Pracy też się interesował cały świat.
• To znaczy, że układając program Studenckich Konfrontacji Filmowych czy repertuar kina w Chatce Żaka w ogóle nie zwraca pan uwagi na filmy nominowane czy uhonorowane taką nagrodą?
– Oczywiście, że Oscary to taki słup orientacyjny czy jak to nazwać punkt odniesienia, ale nie najważniejszy. Te nagrody są częścią procesu promocyjnego hollywoodzkiej fabryki. Procesu, od którego zależą interesy tej czy innej wytwórni. Bo od magicznych statuetek zależy dodatkowy worek pieniędzy. Nagroda dla filmu oznacza dla niego drugie życie w kinach. Ale, oczywiście, zdarzają się interesujące wyjątki, wyprodukowane przez niezależnych producentów.
• Jakiś przykład?
– Wszystkie filmy braci Cohenów. Przykład konkretny "To nie jest kraj dla starych ludzi”. No i są filmy, które mnie interesują, a przy okazji tak się składa, że walczą o Oscary. W programie marcowych Studenckich Konfrontacji Filmowych będzie film "Była sobie dziewczyna”. Cenię reżyserkę i klimat jej filmów jak wcześniejszy "Włoski dla początkujących”. I to dlatego ten film pokażę widzom a nie dlatego, że grająca tam Carey Mulligan jest nominowana w kategorii "najlepsza aktorka”.
• Ale mimo braku zainteresowania Oscarami, jak pan myśli: "Avatar” zgarnie wszystko?
– Jest duża szansa, że tak. Już jest hitem wszech czasów, we wszystkich boxoffisach. Ale w kategorii "najlepsza reżyseria”, gdzie też jest nominowany, solidaryzowałbym się z reżyserką, byłą żoną Jamesa Camerona. Kathryn Bieglow jest nominowana za film "The Hurt Locker”. Ale nie ma szczęścia, bo producenci zrobili jej niedźwiedzią przysługę, lobbując wśród członków akademii. A tego starsi panowie nie lubią.
• Patrząc na listę filmów nominowanych kinoman może mieć kompleksy. Mnóstwa filmów w ogóle u nas nie było ani nawet nie są zapowiadane.
– To kwestia polityki dystrybutorów. Na przykład wspomniany film Bigelow najpierw wyszedł na DVD, w kinach nie było go w ogóle. Po drugie jest odwrót od ambitniejszych rzeczy. Znacznie w ofercie zmniejszył się procent filmów o ambicjach artystycznych. Wielu dystrybutorów połamało sobie zęby na tego typu filmach.
• Ale w repertuarze kina Chatki Żaka "Avatara” nie będzie, nawet jeśli weźmie wszystkie Oscary?
– Nie będzie. Będą filmy, które zdobyły nagrody na festiwalach w Wenecji, Berlinie, San Sebastian, Locarno.