Jerzy Szewczak z Łuszczowa trafił w stanie krytycznym na Oddział Alergologii szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Tylko dzięki natychmiastowej pomocy lekarskiej uszedł z życiem. Na Lubelszczyźnie strażacy rozpoczęli sezon zdejmowania gniazd os, pszczół i szerszeni.
Pogotowie ratunkowe wezwała córka pana Szewczaka, a natychmiast ściągnięty śmigłowiec z Radawca przetransportował mężczyznę do szpitala w Lublinie. - Miał wstrząs anafilaktyczny objawiający się wysypką, dusznościami, obrzękiem, utratą przytomności. Gdyby nie natychmiastowa pomoc, mogło dojść do zgonu - mówi dr Teresa Stelmasiak, ordynator oddziału alergologii w szpitalu przyl. al. Kraśnickiej w Lublinie.
Pacjenta już wielokrotnie żądliły osy, ale nigdy nie miał takich poważnych objawów jak teraz. Dr Stelmasiak dodaje, że osób takich jak on, które nie wiedzą, że mogą być uczulone na jad owadów, może być bardzo dużo. - Dlatego lepiej wystrzegać się sytuacji, które zwabiają owady. Nie jeść owoców na świeżym powietrzu, nie ubierać się kolorowo, nie perfumować mocno - radzi ordynator.
Tymczasem na Lubelszczyźnie strażacy rozpoczęli sezon zdejmowania gniazd os, pszczół i szerszeni. Zgłoszenia przyjmowane są od dwóch tygodni.
- W Lublinie wyjeżdżaliśmy do gniazd na ulice: Bukietową, Glinianą, Szafirową i dwukrotnie na ul. Skautów. Zdejmowaliśmy gniazda w Łęcznej, Rejowcu i Zamościu - mówi kapitan Mariusz Dyś ze stanowiska kierowania Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
W Komendzie Powiatowej Straży Pożarnej we Włodawie w ciągu jednego dnia funkcjonariusze interweniowali dwa razy. Osy osiedliły się w budynku mieszkalnym na terenie miasta i w blaszanym magazynie w Woli Uhruskiej.
Gniazda os i szerszeni wywożone są w odosobnione miejsca. Podczas operacji zdejmowania strażacy ogłuszają szczególnie niebezpieczne owady, schładzając je dwutlenkiem węgla, gniazdo z rojem pakują do worka i wywożą. Do ich usunięcia nakładają na głowę kask pszczelarski i specjalny gumowy strój, którego nie jest w stanie przebić szerszeń.