Pani Regina z Lublina była przekonana, że wygrała w konkursie zestaw drogich urządzeń i przedmiotów. Problem w tym, że za „nagrody” trzeba było zapłacić. Nasza czytelniczka przez oszustów mogła stracić ponad 7 tys. zł.
8 marca nasza Czytelniczka pani Regina wzięła udział w pokazie organizowanym w jednym z lubelskich hoteli przez firmę z Białegostoku. Organizatorzy zaprezentowali swoje produkty i zorganizowali konkurs. – Polegał na losowaniu zwycięzcy z grona osób zaproszonych na pokaz. Nagle usłyszałam, że wygrałam zestaw i poproszono, bym podpisała papiery. Niestety, tak zrobiłam – opowiada pani Regina. – Sama nie rozumiem, jak mogłam dać się nabrać.
Okazało się, że dokument, który podpisała, to umowa na zakup rzekomo wygranych przedmiotów. W pakiecie znalazły się: mata wełniana, poduszka, zestaw naczyń, urządzenie do masażu stóp oraz odkurzacz piorący. Całość została wyceniona na 5900 zł. – Podzielili to na 24 raty. Policzyłam, że z odsetkami musiałabym zapłacić jakieś 7300 zł – mówi.
Nasza czytelniczka zaoponowała i wróciła do domu z nadzieją, że sprawa się zakończy. Po jej powrocie jednak do mieszkania zapukali przedstawiciele firmy i zostawili produkty. – Cały czas mówiłam, że tego nie chcę i nie zapłacę – wspomina.
Następnego dnia nasza czytelniczka udała się do miejskiego rzecznika praw konsumentów, gdzie dostała instrukcję, jak zażegnać problem. – Wysłałam firmie wniosek o odstąpienie od umowy. Powiedzieli, że przyjmą odkurzacz oraz naczynia, a za resztę nadal będę musiała zapłacić (ok. 2400 zł).
Mimo tego pani Regina wysłała ostatecznie wszystkie produkty. To jednak nie załatwiło sprawy. – Oni cały czas do mnie wydzwaniają, każą zapłacić, mówią, że i tak mi to wszystko odeślą. Zanotowałam sobie już numery, żeby wiedzieć, których nie odbierać.
Teoretycznie pani Regina zrobiła wszystko, co mogła. – Jeżeli w ciągu 14 dni od podpisania umowy wysłało się pismo z odstąpieniem oraz odesłane zostały produkty, konsument jest bezpieczny – wyjaśnia Ewa Tymoszuk, powiatowy rzecznik konsumenta w Białej Podlaskiej.
Białostocka firma, która zorganizowała pokaz i pod konkursową przykrywką wcisnęła naszej czytelniczce kosztowne produkty, jest dobrze znana rzecznikowi. – Często dostajemy takie sygnały, firma działa od dawna, często zmienia nazwę, ale adres jest ten sam – wyjaśnia Tymoszuk.
Mimo odstąpienia od umowy sprawa się nie zakończyła. Przedstawiciele firmy nadal wydzwaniają do pani Reginy i żądają zapłaty. W piątek próbowaliśmy skontaktować się z przedsiębiorstwem poprzez numer podany na stronie, nikt jednak nie odbierał. Zadzwoniliśmy więc pod jeden z numerów, które zanotowała sobie nasza rozmówczyni. – Jeśli umowa została rozwiązana, sprawa jest zamknięta – usłyszeliśmy.
Tymczasem tego samego dnia, m.in. z tego samego numeru, dzwoniono do pani Reginy kilka razy.
– Jeżeli zostało już wysłane oświadczenie do firmy, nie należy się z nią w żaden sposób kontaktować – doradza Ewa Tymoszuk.