Kończę z pisaniem bloga - obwieścił wczoraj szef lubelskiej PO poseł Janusz Palikot.
Palikot pisze bloga od lipca ubiegłego roku, ale dopiero w ostatnich tygodniach poszedł w nim na całość.
Najpierw tuż przed Świętami Bożego Narodzenia stwierdził, że w interesie Pana Boga i Kościoła jest, żeby Platforma "załatwiła” ojca Rydzyka, bo nikt jak on odstrasza młodych ludzi od świątyni. Później na celowniku znalazł się prezydent Lech Kaczyński. W połowie stycznia Palikot dopytywał czy Kaczyński ma problemy z alkoholem. Rozpętał burzę: prezydent nazwał go klaunem. Krytykowali go nawet partyjni koledzy. Przez to o mały włos nie stracił kierownictwa komisji "Przyjazne Państwo”, walczącej z głupimi przepisami, a prokuratura zastanawia się czy wszcząć śledztwo w związku z obrażeniem głowy państwa. Palikot przeprosił prezydenta i obiecał, że kończy z kontrowersyjnymi wpisami na blogu.
Teraz okazało się, że poseł w ogóle rezygnuje z internetowego dziennika. Wczorajszą notkę zatytułował "Ostatni taki zapis”. - Z najwyższą powagą traktuję mój obowiązek przewodniczenia Komisji "Przyjazne Państwo”. A to oznacza, że jej poświęcam cały swój czas, także w chwilach wolnych od pracy w komisji - tłumaczy Palikot. Nie odpowiadają mu również negatywne komentarze wpisywane, jego zdaniem, przez "harcowników spod znaku PiS”. Dodatkowo nie wypada mu pisać o wszystkim, co wie. Wreszcie, chce się zająć swoim synkiem. - Franek wymaga taty, a ja Franka traktuję bardzo serio, bo to jest całkiem ciekawy gość - stwierdza Palikot.
- To jasne, że nie będzie mi brakowało bloga Palikota, choć nigdy go nie czytałem - stwierdza Artur Soboń, rzecznik prasowy lubelskiego PiS. I tłumaczy: - Można czytać blogi, na których są wartościowe przemyślenia. Tymczasem to, co pisał poseł, służyło wyłącznie samopromocji.
Palikot przestanie pisać bloga, ale nadal będzie działała jego strona internetowa z forum (www.pepepe.pl).