Związek Nauczycielstwa Polskiego uważa, że jego członkowie są wycinani w konkursach dyrektorskich przez PiS.
ZNP przytacza przykład z Janowa Lubelskiego, gdzie odbywał się konkurs na dyrektora LO im. Bohaterów Porytowego Wzgórza. O dyrektorską posadę ubiegała się Ewa Garbacz, która już wcześniej kierowała szkołą. - Organ prowadzący, czyli powiat janowski, nie miał zastrzeżeń do dotychczasowej pracy pani dyrektor. Rodzice i nauczyciele poparli, jej kandydaturę. Dlatego jej porażka wzbudziła podejrzenia i emocje - mówi szefowa ZNP. - Czy członkowie komisji musieli podporządkować się politycznym naciskom działaczy PiS i zagłosować zgodnie z ich wytycznymi? Związkowcy piszą też, że nauczycielka, która wygrała konkurs przewagą jednego głosu, jest pracownikiem gimnazjum. Sugerują, że nie ma doświadczenia, by kierować szkołą średnią. Józef Wieleba, przewodniczący Rady Powiatu Janowskiego, twierdzi, że zarzuty ZNP są bezzasadne. Po prostu, został wybrany lepszy kandydat.
- Nie jestem stroną w przypadku konkursów na dyrektorów szkół. Jedyną rolą kuratora jest desygnowanie trzech członków komisji, ale to one dokonują merytorycznej oceny kandydata - tłumaczy Marek Błaszczak,
p. o. lubelski kurator oświaty.
- Za konkurs odpowiedzialny jest samorząd, który prowadzi szkołę. Dlatego zażalenie powinno wpłynąć do niego, ewentualnie do wojewody.
Do zarzutów ZNP o upolitycznienie konkursów nie chce się odnosić. Według ZNP, to nie pierwszy przypadek, gdy kandydat, należący do związku, nie uzyskał pozytywnej opinii komisji konkursowej - mimo że miał poparcie wśród rodziców i nauczycieli. - Podobne sytuacje były w Lublinie, Puławach, Rykach - wylicza Stasiak.
W Zespole Szkół Zawodowych nr 2 w Rykach na stanowisko dyrektora nie powołano Krzysztofa Wojewody, który przez 16 lat szefował w szkole. Należy do ZNP. - Kontrkandydata nie miałem - mówi. - Dlaczego nie zostałem? Bo nie byłem po myśli rządzących.