Około 20 mln złotych mogłoby kosztować unieszkodliwienie śmieci na terenie, na którym urządzany jest nowy park przy ul. Zawilcowej, a gdzie wcześniej była oczyszczalnia i wysypisko. Odpady będą spoczywać pod warstwą ziemi. Ratusz: to bezpieczne rozwiązanie
Śmieciowych „pamiątek sprzed lat” na co dzień nie widać, zakrywa je ziemia. Urządzając park na skraju Kalinowszczyzny, władze miasta nie zdecydowały się na wywiezienie i utylizację tych odpadów.
– Dawne wysypisko zostało przed laty zrekultywowane zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami i teraz stanowi teren do ponownego zagospodarowania – wyjaśnia Joanna Bobowska z Urzędu Miasta.
Problem pojawił się, gdy podczas prac związanych z urządzaniem nowego parku obsunęła się ziemna skarpa przy parkanie ogródków działkowych. Po tym zdarzeniu przeprowadzone zostały odwierty. – Na podstawie badań geotechnicznych wiemy, że dodatkowe prace związane z odpadami kosztowałyby więcej niż urządzenie całego parku – informuje Bobowska.
Ratusz nie zdecydował się na wywiezienie ziemi wraz ze śmieciami. Ze względu na wysokie koszty urzędnicy wybrali inne rozwiązanie. – Położona na gruncie specjalna geokrata zapobiegnie przyszłym osuwiskom, a na kracie będzie 60 cm warstwa ziemi – tłumaczy Tadeusz Dziuba, dyrektor Wydziału Inwestycji i Remontów w Urzędzie Miasta.
Na tak ustabilizowanym pojawi się nowa roślinność. Sporą część drzewek i krzewów już posadzono, co widać na miejscu inwestycji. Ale w oczy rzuca się coś jeszcze. Prace praktycznie zamarły, a na terenie inwestycji niewiele się dzieje.
Wśród mieszkańców krąży pogłoska, że wykonawca zszedł z placu budowy, bo nie chciał brać odpowiedzialności za bezpieczeństwo parku urządzanego na śmieciach. Ale firma, która na zlecenie miasta urządza nowy park zapewnia, że prawda jest bardziej prozaiczna.
– Nawieźliśmy nowej ziemi, która jest spulchniona i po opadach deszczu zrobiła się grząska – mówi nam Krzysztof Kozioł, rzecznik spółki Budimex. – To jedyny powód wstrzymania prac, które właśnie wznawiamy.
– Problemy z poruszaniem się po terenie inwestycji miał nawet ciągnik z napędem na cztery koła – potwierdza Dziuba. – Było grząsko, pomimo że punktowo była przez wykonawcę wypompowywana woda z zastoisk.