Zatrzymał pojazd, poprosił o wezwanie karetki i zabrał się za reanimację pasażera. Kierowca miejskiego autobusu prawdopodobnie uratował życie nieprzytomnemu mężczyźnie. Szefowie MPK już zapowiedzieli, że nagrodzą pracownika.
Kierowca zatrzymał autobus i poszedł sprawdzić co się dzieje. - Na końcu pojazdu siedział mężczyzna, na oko miał może 65 lat. Robił się siny, siedział cały wyprężony, nie dawał oznak życia - opowiada Sulowski. - Poprosiłem kogoś z pasażerów, żeby pomógł mi go zdjąć z siedzenia i położyć na podłodze. Zacząłem go reanimować, a pasażerów poprosiłem by wezwali pogotowie. Po jakimś czasie mężczyzna zaczął łapać powietrze, otworzył oczy i zaczął pomaluśku wstawać.
- Kierowca za właściwą postawę i szybką reakcję otrzyma nagrodę - zapowiada Weronika Opasiak, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.
Pan Kazimierz ma 57 lat, w MPK pracuje od 11 lat. Wcześniej też miewał takie przygody. - Raz pasażerka zasłabła mi, gdy pracowałem w Autonaprawie i kursowałem z Lublina do Zamościa. Dobrze, że przychodnia była blisko. Na awaryjnych światłach i trąbiąc zjechałem pod przychodnię, a tam pasażerką zajęli się już lekarze.
To nie pierwszy przypadek, gdy kierowca autobusu uratował ludzkie życie. W lutym 2012 r. tylko wyjątkowe opanowanie kierowcy nocnej linii pozwoliło uniknąć tragedii po tym, jak na ul. Krańcowej pierwszeństwo wymusił kierowca auta osobowego. Kierowca autobusu po zderzeniu wypadł z fotela na podłogę, ale nie stracił zimnej krwi i mimo awarii hamulców zdołał zapanować nad pojazdem. Jelcz zatrzymał się na murku tuż przed blokiem mieszkalnym.