Platinum Motor Lublin obronił drużynowe mistrzostwo Polski. Czas na podsumowanie tego sezonu.
Po sezonie przypominającym rollercoalster żużlowcy Platinum Motoru Lublin w niedzielę wieczór zawiesili na swoje szyje upragnione złote medale drużynowych mistrzostw Polski. Sezon rozpoczęli nie najlepiej, bo od porażki z późniejszym srebrnym medalistą – Betard Spartą Wrocław. Ten mecz, późniejsza imponująca seria zwycięstw czy uraz Dominika Kubery sprawiły, że to właśnie wrocławski zespół stawiano w gronie faworyta.
Sympatycy sportu żużlowego szybko zdali sobie sprawę, że to właśnie Wrocław i Lublin rozstrzygną między sobą tytuł najlepszego zespołu świata.
Weryfikacja na torze
Mimo to przed sezonem nic nie wskazywało, że inne drużyny będą tak bezsilne. W Częstochowie zgromadzono naprawdę silny skład, z liderującym duńskim duetem Leon Madsen-Mikkel Michelsen. Przechodzący w wiek seniorski Jakub Miśkowiak, Kacper Woryna czy ubiegłoroczny mistrz Polski Maksym Drabik mieli pod Jasną Górą znacznie zwiększyć szanse na walkę o pierwsze miejsce.
Tor szybko zweryfikował te ambicje i ostatecznie „Medaliki” nie były w stanie stanąć nawet na podium.
Na jego najniższym stopniu znalazł się za to toruński Apator. Patrząc na to jak sezon przebiegał dla żużlowców z grodu Kopernika należy uznać to za prawdziwy sukces, a widząc jak do ligi powrócił Emil Sajfutdinow rok 2024 może być dla nich przełomowym. Wydaje się jednak, że nie na tyle by zagrozić realnie aktualnym mistrzom Polski. „Koziołki” pokazały w tym sezonie jak ważna jest równość całego zespołu.
Byli w stanie nie tylko świetnie zniwelować kontuzje Kubery czy Holdera, ale także w momentach słabości któregokolwiek z kolegów równą jazdą nadrabiali stracone w jego biegach punkty. Ogromna w tym zasługa także całej formacji juniorskiej. Mateusz Cierniak pokazał, że w kategorii u-21 nie ma sobie równych, podobnie jak Bartosz Zmarzlik wśród seniorów. Absolutnie zdominował młodzieżowe Grand Prix, przy tym będąc bezsprzecznie najlepszym ligowym juniorem. Przy jego ogromnym udziale Polska została także młodzieżowym mistrzem świata w drużynie, a w parze z Bartoszem Bańborem także najlepszą parą klubową wśród juniorów.
Największą pozytywną niespodzianką i wygranym tej kampanii, będzie właśnie rzeczony Bańbor. 16-latek ze statusu nieoszlifowanego diamentu przeszedł w czołówkę ligowców na swojej pozycji. Już w przyszłym roku, jako lider lubelskiej formacji powinien dawać wiele cennych punktów, może jeszcze nie na poziomie Cierniaka, ale zdaje się być to tylko i wyłącznie kwestią czasu.
Dość powiedzieć, że obaj panowie pod koniec sezonu niemalże gwarantowali podwójne zwycięstwo biegowe, nawet gdy naprzeciwko stawał Bartłomiej Kowalski.
Nie należy także zapominać o rolach drugoplanowych, które odegrali choćby Kacper Grzelak czy Antti Vuolas. Ten pierwszy zaczynał jako podstawowy junior, by potem stracić to miejsce na rzecz „Bańbiego”, zarówno on jak i Vuolas próbowali także z różnym skutkiem jeździć w miejsce kontuzjowanego Kubery.
Nie można powiedzieć by wydatnie odstawali od najlepszej ligi świata, a co za tym idzie także dokładali swoją cegiełkę do kolejnych wygranych „żółto-biało-niebieskich” w sezonie zasadniczym.
Ósmym zawodnikiem mistrzów Polski była na pewno doskonała atmosfera. Trener Maciej Kuciapa, jak sam mówi, starał się dbać właśnie przede wszystkim o dobre relacje w zespole.
Niełatwo jest pogodzić interesy pięciu zawodników światowego formatu, mając choćby tylko cztery wolne miejsca w biegach nominowanych.
Dokładając do tego sytuacje awaryjne, jak dwie absencje kluczowych rajderów, które przydarzyły się w środku sezonu należy oddać szkoleniowcowi Motoru, że świetnie wybrnął z sytuacji kryzysowych.
Architekci sukcesu
Warto dodać, że żużel nie przypomina piłki nożnej w zastępowaniu niedostępnych zawodników. Kadry drużyn są kompletowane co do jednego zawodnika, ze względu na specyfikę wypłat w czarnym sporcie. Kuciapa nie miał więc do dyspozycji równorzędnego rezerwowego, a chcąc zastąpić swojego gwiazdora musiał naprawdę dobrze rozegrać zarówno numery, jak i zastępstwo dla kontuzjowanego. Efektem tego Motor przegrał tylko w Toruniu, a także w Grudziądzu gdzie stracił również bonus na rzecz GKM-u. Jest to jedyny przegrany dwumecz w mistrzowskim roku 2023.
Jako najważniejszych architektów tego sukcesu wśród seniorów trzeba niewątpliwie wskazać Jarosława Hampela i Dominika Kuberę.
To właśnie ta dwójka jest w Lublinie, wraz z Mateuszem Cierniakiem, najdłużej. Brali udział w pierwszym przegranym przez „Koziołki” finale, a także poczuli smak triumfu w kolejnych rozgrywkach. To właśnie Hampel jako kapitan potrafił dać impuls drużynie, gdy tego najmocniej potrzebowała.
Nawet pomimo przeciętnego środka sezonu, gdzie sam mocno uskarżał się na komplikacje sprzętowe, jego występy w play-off sprawiały, że ręce same składały się do oklasków. Nie tylko w swoim stylu fantastycznie startował, ale także na trasie do nienagannej techniki dokładał fantastyczną prędkość. Dość powiedzieć, że poniżej dwucyfrowej zdobyczy punktowej zszedł tylko raz, podczas półfinałowego rewanżu z Włókniarzem, gdzie drużyna była pewna swego niemalże od startu zawodów.
Pan Kapitan i Domin
Rewanż we Wrocławiu był ostatnim występem w „żółto-biało-niebieskich” barwach dla „Pana Kapitana”. Lubelska publika z pewnością zapamięta go jako jedną z legend klubowych, a przede wszystkim sportowca, który wniósł ten zespół na najwyższy poziom w historii. Tegoroczny był już 15 medalem drużynowych mistrzostw Polski dla 41-latka.
Mówiąc o wielu medalach nie można zapomnieć także o Kuberze. Ten ma ich już osiem, choć aż siedem jest złotego koloru. „Domin” jeszcze kilka tygodniu temu rehabilitował się po złamaniu kręgosłupa, a już dzisiaj jest po raz kolejny na najwyższym stopniu podium PGE Ekstraligi.
W okresie przedsezonowym do zespołu dołączyła trójka, mająca wprowadzić nową jakość do lubelskiego parku maszyn. Pomimo pewnych kłopotów w poprzednich zespołach Jack Holder i Fredrik Lindgren okazali się strzałem w dziesiątkę lubelskiego zarządu. Australijczyk w Toruniu był z pewnością zawodnikiem ligowej czołówki, ale wciąż brakowało mu tego „czegoś”. Odnalazł to właśnie nad Bystrczycą. Indywidualnie wszedł na nieznany dla siebie dotąd poziom i dzisiaj jest o krok od zdobycia brązowego medalu cyklu SGP. Ciężko wymienić finał tego turnieju bez udziału Holdera, który jest coraz bliżej by powtórzyć wyczyn brata Chrisa – mistrza z roku 2012.
Jeszcze lepiej sytuacja prezentuje się u Lindgrena. Szwed był niemalże wypychany z Częstochowy, która większość słabych występów spychała właśnie na swojego ówczesnego lidera. „Fretka” zmagał się z problemami osobistymi, które wydaje się że całkowicie pożegnał pod okiem lubelskiego sztabu. Przed ostatnim turniejem cyklu w Toruniu jako ostatni ma jeszcze szanse na dogonienie Bartosz Zmarzlika. Zadanie to będzie niezwykle trudne, ale żużel widział już różne cuda i sobotnia rywalizacja zapowiada się naprawdę pasjonująco.
Mistrz Świata
Mistrzostwa Polski nie byłoby także bez trzykrotnego mistrza świata.
To właśnie Zmarzlik był zdecydowanie najlepszym żużlowcem ubiegłego sezonu. Dość powiedzieć, że występ inny niż z kompletem często w środowisku określano jako słabszy w jego wykonaniu.
28-latek w stolicy województwa lubelskiego otrzymał komfort i wsparcie jakiego nie miał w Gorzowie. Zaprocentowało to jego pierwszym seniorskim tytułem drużynowego mistrza Polski. Teraz głównym zadaniem przed jakim stanie będzie czwarty triumf w cyklu Grand Prix. Na placu boju pozostał już tylko wcześniej wymieniony Lindgren, a do zapewnienia sobie upragnionego lauru Zmarzlik potrzebuje co najmniej udziału w finale. Zadanie nie wydaje się trudne, a znając ambicje tego fantastycznego sportowca zakończenie zawodów na innym stopniu podium niż pierwsze będzie dla niego rozczarowaniem.
Przyszłość
Już teraz przed zarządcami Motoru trudne zadanie. Rywale niewątpliwie będą ostrzyć sobie zęby na odebranie korony w roku 2024.
Poza odchodzącym Hampelem mało jest konkretów odnośnie przyszłorocznego składu. Wydaje się, że zachowanie pozostałych rajderów i wzmocnienie się silnym juniorem do pary z Bańborem powinno być receptą na powtórzenie tegorocznego sukcesu. Czarny sport pokazał już jednak, że lubi zaskakiwać, choć w przypadku dwukrotnych mistrzów Polski zazwyczaj są to zaskoczenia pozytywne. To co jednak pewne to fakt, że Lublin już drugi rok z rzędu jest najlepszym żużlowym miastem w Polsce!