Zdjęcia pięknych blondynek i prośba o wsparcie wędrowały za granicę w odpowiedzi na anonse matrymonialne. Szkopuł w tym,
że piękność spod Białej Podlaskiej w rzeczywistości była mężczyzną
w średnim wieku
Na czym polegało matrymonialne oszustwo? Przez dłuższy czas obaj panowie odpowiadali na anonse matrymonialne w polskich i zachodnich czasopismach. 44-letni Krzysztof D. postanowił w ten sposób wykorzystać swoje doświadczenia w prowadzeniu biura matrymonialnego. W połowie lat 90. razem z bratem mieszkającym pod Włodawą utworzył rodzaj prywatnego biura matrymonialnego. Wycinali zamieszczane w kolorowych czasopismach zdjęcia kobiet i wysyłali jako swoje do Europejczyków zainteresowanych Polkami.
Krzysztof D. w pierwszym liście podawał się za młodą lekarkę o atrakcyjnym wyglądzie. Potem prosił o drobne monety dla braciszka oraz opisywał trudną sytuację materialną. Wielu adresatów nie szczędziło pieniędzy, paczek żywnościowych, rajstop, kosmetyków i innych drobiazgów. W następnym liście podający się za „Małgorzatę” pisał, że chce wyjechać na spotkanie, lecz nie ma gotówki. Partnerzy przesyłali spore sumy na pokrycie kosztów wyjazdu.
Wtedy pan Krzysztof ucinał dobrze zapowiadający się romans i przerywał korespondencję. „Biznes” był dobrze zaplanowany i precyzyjnie udokumentowany w kartotekach. Było w nich aż 3300 adresów.
Sprawa wyszła na jaw w 1996 roku, gdy odurzony miłosną korespondencją z „Małgorzatą” Holender postanowił wybrać się do Polski i odwiedzić kuszącą go pannę. Na bialskim dworcu kolejowym nikt na niego nie czekał. Na poczcie dowiedział się, że padł ofiarą oszustwa, gdyż właścicielem skrytki pocztowej jest mieszkaniec podlaskiej wsi. Powiadomił policję, która podczas przeszukania mieszkania D. znalazła na strychu walizę z dokumentacją oszukańczych kontaktów matrymonialnych.
Krzysztof D. oszukał co najmniej 33 mężczyzn, wyłudzając ponad 41 850 zł. Jego żona została oskarżona o udzielenie pomocy w wyłudzeniu. 39-letni brat Jarosław ma zaś odpowiadać za wyłudzenia o łącznej wartości ponad 42 450 zł.