
Prawie 10 tys. złotych znalazła wczoraj w rejonie ulicy Kosmowskiej w Lublinie Anna Lewandowska, studentka III roku dietetyki Akademii Medycznej. Pakunek z pieniędzmi leżał na środku jezdni.

Studentka poszła na zaliczenie z paczką, a zaraz po napisaniu testu zjawiła się ze znaleziskiem na policji. – To przecież mogły być pieniądze przeznaczone na czyjąś operację – tłumaczy. – Zatrzymanie ich w ogóle nie wchodziło w grę.
Policja nie chce podać, ile dokładnie znalazła studentka, ani jak wyglądał pakunek. – To, żeby nie dać wskazówek dla oszustów – tłumaczy Agnieszka Pawlak z lubelskiej policji. – Właściciel musi udowodnić, że to jego własność. Powinien opisać ile było złotówek, w jakim nominale i pakunku.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że studentka znalazła grubo ponad 9 tys. zł. Wczoraj nikt nie zgłosił zagubienia takiej kwoty. Jak już się zgłosi, to pani Ani będzie się należało znaleźne. – 10 procent – mówi Mariusz Tchórzewski, przewodniczący I wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Lublinie. – Wypłata wynika z przepisów kodeksu cywilnego, to nie jest wyłącznie zwyczaj.
Znalazca musi poinformować o chęci otrzymania znaleźnego najpóźniej w chwili oddawania zguby. Jeśli właściciel się nie zgłosi, pieniądze zgarnia Skarb Państwa. Co w takiej sytuacji ze znaleźnym? Interpretacje prawników są różne.
Właściciela zguby szuka V Komisariat Policji w Lublinie przy ul. Żelazowej Woli 13, tel. 081 742 70 27.