Powiedzcie, co zamierzacie, bo skutki będziemy odczuwać przez cztery lata – proszą Ratusz piesi aktywiści i chcą wglądu w plany urządzenia Strefy Płatnego Parkowania. Mają też własne pomysły: uwolnienie chodników z parkujących aut, czy... „esowanie” toru jazdy
Decyzje, które wkrótce podejmie Ratusz przesądzą o tym, jak będziemy jeździć i chodzić po śródmieściu przez najbliższe cztery lata. Tyle trwać ma umowa z operatorem powiększonej Strefy Płatnego Parkowania, który już opracowuje projekt organizacji ruchu w strefie. W projekcie tym musi narysować każde płatne miejsce, bo każde z osobna ma być wyznaczone liniami malowanymi na jezdni lub chodniku.
O to, by na chodniku miejsc raczej nie wyznaczać apelują działacze Pieszego Lublina i Forum Kultury Przestrzeni. Ślą do prezydenta list otwarty, w którym proszą, by mogli zerknąć w projekt organizacji ruchu jeszcze zanim zostanie zatwierdzony. Tak, by dało się w nim jeszcze coś poprawić.
Autorzy listu podpowiadają też, jakie rozwiązania powinny być – ich zdaniem – jak najczęściej stosowane. Nalegają na „uspokojenie ruchu”, czyli przede wszystkim ograniczenie prędkości jazdy.
– Obecnie na większości ulic w śródmieściu dopuszczalna prędkość to 50 km/h – pisze do prezydenta Krzysztof Lipka z Pieszego Lublina. Wolniejszą jazdę miałoby wymusić m.in. prowadzenie ruchu... zygzakiem. – Wnioskujemy o stosowanie na dużą skalę tzw. esowania toru jazdy wynikającego z naprzemiennego rozmieszczenia miejsc parkingowych po obu stronach jezdni.
Drugi postulat to przeniesienie parkowania z chodników na jezdnie, np. na ul. Hipotecznej, Wieniawskiej i Świętoduskiej. Jak zrobić to na zbyt wąskich jezdniach? – Wprowadzić ruch jednokierunkowy – radzą aktywiści, którzy mówią wręcz o całej sieci ulic jednokierunkowych służących „wyeliminowaniu tranzytu samochodów indywidualnych”. Chcą też stref z ograniczeniem prędkości do 30 km/h i więcej stref zamieszkania.
Temu, by na chodnik nie dało się wjechać służyć miałyby różne przeszkody, ale nie słupki, tylko bardziej od nich użyteczne ławki, kosze na śmieci, stojaki rowerowe, czy donice z kwiatami. – Jesteśmy w trakcie analizy zgłoszonych propozycji – odpowiada Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. – Ani nie wykluczam, że do części postulatów się przychylimy, ani nie obiecam, że tak się stanie. To wymaga namysłu, bo pismo jest krótkie, za to problem złożony.
Piesi aktywiści zwracają uwagę, że miasto może skorzystać z już gotowych koncepcji, które samo zlecało za publiczne pieniądze. Jak choćby analizę z 2012 r., na którą Ratusz wydał 306 tys. złotych. Zawarte w niej propozycje raczej nie spodobają się kierowcom, bo mowa tu o całkowitej likwidacji miejsc parkingowych na szeregu ulic, np. Krakowskim Przedmieściu, Hipotecznej, Konopnickiej, Staszica, Jasnej, a nawet pl. Zamkowym.
Tak radykalne zmiany nie są już raczej możliwe, bo miasto jest już związane umową z nowym operatorem strefy, który ma czerpać z niej zyski, a te bezpośrednio związane są z liczbą miejsc parkingowych. W przetargu na zarządzanie strefą miasto zapowiedziało, że w strefie będzie 2400 miejsc.
W umowie nie ma też proponowanego przez pieszych aktywistów zapisu zobowiązującego kontrolerów Strefy Płatnego Parkowania do zgłaszania Straży Miejskiej przypadków postoju poza wyznaczonymi miejscami.