O niezwłoczne zamontowanie sygnalizacji świetlnej na ul. Nadbystrzyckiej apelują do władz Lublina mieszkańcy pobliskich osiedli. Ratusz ma dla nich tę samą odpowiedź, co zwykle: w budżecie miasta nie ma pieniędzy na ten cel. – Ile jeszcze osób musi zginąć? – pytają rozgoryczeni mieszkańcy
Kierowca rozpędzonego samochodu na zakręcie traci panowanie nad kierownicą i pojazd rozbija się o słup. To częsty przebieg wypadków na najbardziej niebezpiecznym odcinku Nadbystrzyckiej między ul. Zana a ul. Jana Pawła II. Główną przyczyną tragedii jest tutaj nadmierna prędkość. Wolniejszej jazdy nie wymusza na kierowcach ani stan nawierzchni, bo obie jezdnie są względnie nowe, ani fotoradar, który zdemontowano już kilka lat temu wskutek zmian w polskim prawie.
Strach na pasach
– Samochody w tym rejonie niemal zawsze przekraczają dozwoloną przepisami prędkość. Konieczne jest spowolnienie ruchu – piszą mieszkańcy w liście dostarczonym do naszej redakcji. Spowolnienie miałoby polegać na ustawieniu sygnalizacji świetlnych na dwóch skrzyżowaniach: z Romantyczną (koło Lidla) oraz z ul. Magdaleny Brzeskiej (koło Stokrotki). Najbardziej zagrożeni czują się tutaj piesi. – Przechodzeniu przez te przejścia za każdym razem towarzyszy obawa, że zostanie się potrąconym – podkreślają autorzy listu popartego przez prawie 200 osób.
Nie ma pieniędzy
Jednak w sprawie montażu świateł nie zanosi się na przełom. – Najpierw trzeba by było opracować dokumentację projektową, ale w budżecie miasta nie ma pieniędzy na jej wykonanie – stwierdza odpowiada Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Nie jest to zaskoczeniem, miasto odpowiada w ten sposób już od kilku lat, mimo kolejnych próśb od mieszkańców upominających się o sygnalizację.
Tymczasem policja wcale nie upomina się w Urzędzie Miasta o zainstalowanie świateł. – Nie wnioskowaliśmy o sygnalizację przy skrzyżowaniu z ul. Brzeskiej, ani koło Romantycznej – przyznaje Andrzej Fijołek z biura prasowego lubelskiej policji. Dlaczego? – Światła, owszem, mogą zwiększać poczucie bezpieczeństwa, ale nie zawsze ma to odzwierciedlenie w statystykach.
Trzy życia w jeden rok
Według policji sygnalizacja nie musi poprawić sytuacji na ul. Nadbystrzyckiej. – Kierowcy, którzy zatrzymają się na czerwonym świetle, rzeczywiście pojadą dalej ze zdecydowanie mniejszą prędkością – przyznaje Fijołek. – Jednak część z tych, którzy z daleka zobaczą zielone światło, może wręcz przyspieszyć, żeby zdążyć przejechać. W efekcie wejdą w zakręt z jeszcze większą prędkością.
Właśnie na zakręcie poniżej skrzyżowania z Romantyczną zginęły w zeszłym roku trzy osoby. W jednym wypadku śmierć poniósł taksówkarz, który skończył zmianę i rozbił się na słupie. W drugim zdarzeniu zginęli dwaj młodzi mężczyźni: kierowca bez prawa jazdy i jego pasażer.
Zdaniem policjantów nie ma reguły mówiącej, że na skrzyżowaniach ze światłami jest bezpieczniej. – Na skrzyżowaniu Nadbystrzyckiej i Brzeskiej była w zeszłym roku jedna kolizja, a przy Romantycznej osiem. Tymczasem na skrzyżowaniu z ul. Zana, gdzie sygnalizacja działa od dawna, było siedem kolizji, a na skrzyżowaniu z ul. Jana Pawła doszło do ośmiu – wylicza Fijołek. – Najwięcej zależy tak naprawdę od kierujących.
Strach na chodniku
Mieszkańcy proszą nie tylko o światła, ale także o bariery, które oddzielałyby chodnik od jezdni biegnącej do centrum między stacją tankowania gazem a skrzyżowaniem z ul. Wigilijną. Kierowcy pędzą tu na złamanie karku, a piesi boją się, że prędzej czy później jakiś samochód wypadnie z jezdni i skosi idących chodnikiem pieszych.
– Brak jakiegokolwiek zabezpieczenia, przy prędkości rozwijanej na tym odcinku przez samochody w końcu doprowadzi do śmiertelnego wypadku – czytamy w liście od mieszkańców.
Ratusz nie wyklucza zainstalowania barier oddzielających chodnik od jezdni, choć nie obiecuje jeszcze, że zleci ich montaż. – Rozważymy to – deklaruje Kieliszek.